Ruskie pierogi i globalna wioska na talerzu
Tekst naszego nomady o ruskich pierogach przypomniał mi moje kulinarne perypetie w Macedonii. Goszcząc u mojej macedońskiej rodziny przez trzy tygodnie, w wolnych chwilach uczyłam się gotować ichniejsze przysmaki. W ramach rewanżu (a poza tym ile można jeść pieczoną paprykę) postanowiłam zrobić nasz polski specjał – czyli właśnie ruskie pierogi. Moja gospodyni, zawsze ciekawa nowych przepisów, przyklasnęła temu pomysłowi z radością. Zabrałyśmy się więc do pracy.
Pierwszy problem pojawił się na etapie wałkowania ciasta – bo Gordana nie posiadała wałka (i pewnie dlatego macedońscy mężczyźni są tacy rozbisurmanieni). Wzięłam więc butelkę po rakiji.. znaczy… eee.. chciałam powiedzieć – po oranżadzie – umyłam i oto miałam już wałek. Gdy myślałam, że zażegnałam kryzys, pojawił się jednak poważniejszy problem w postaci oporu mojej gospodyni wobec – jak to określiła – jedzeniu surowego ciasta (czyli pierogów prosto z wody):
- I teraz to usmażymy?
- Nie, to się je właśnie takie – z wody.
- Ale jak to, nie usmażymy tego?
- Nie.
- No nie... Przecież to jest surowe…
- Nie, jest ugotowane.
- Ale jak ty chcesz to jeść?
- No właśnie takie gotowane, polane tłuszczem z cebulką.
- Aleksandra, to może jednak je usmażymy?
- …! Dobrze, usmażymy połowę...
(przy czym warto dodać, że usmażenie polegało na usmażeniu ich w głębokim oleju jak frytki, a nie podsmażeniu)
Ostatecznie moja macedońska rodzina, prawdopodobnie żeby nie ranić moich uczuć, orzekła, że pierogi są całkiem smaczne, ale na obiad to to się nie nadaje. Najwyżej można to jeść na śniadanie.
Ponieważ z lepienia pierogów zostało dużo farszu i zero ciasta, gospodyni zarządziła, że użyjemy go do zrobienia sonczogledki. Sonczogledka (po macedońsku – słonecznik) to ciasto drożdżowe, zawijane z farszem w środku w roladę. Roladę kroimy w plastry, które potem układamy na boku na blaszce, zostawiając trochę miejsca pomiędzy poszczególnymi plastrami i pieczemy w piekarniku.
W efekcie powstała macedońska sonczogledka z polskim farszem z ruskich pierogów. Słowem – następnego dnia na obiad mieliśmy globalną wioskę na talerzu.
"Ruska" sonczogledka
(Aleksandra Foryś)