Śliwkobranie
Byliście kiedyś na "śliwkobraniu"? Ja też nie. Do czasu, gdy pojechałam do Macedonii.
Sobota. Żar leje się z nieba. Gospodarze widząc moje znużenie badaniami zaproponowali mi, żebym zrobiła sobie wolne i wybrała się z nimi na działkę zbierać śliwki. Dwa razy nie trzeba było mi tego powtarzać. Pojechałam.
(Aleksandra Foryś)
Jak myślicie, jak wygląda takie zbieranie śliwek? Ja byłam przekonana, że będziemy je zbierać ręcznie, stojąc na drabinie. Ot, takie tam romantyczne wyobrażenia o życiu na wsi... O słodka naiwności - gdy śliwek jest tyle, nie ma co się bawić w takie rzeczy. Macedońska myśl techniczna sugeruje nam zastosowanie długiego drągu i folii. Pod drzewkiem rozkłada się folię, a potem zrzuca śliwki, uderzając badylem o kolejne gałęzie. Owoce zbiera się, gdy są bardzo dojrzałe i dlatego szypułki łatwo puszczają od wstrząsów. W efekcie mamy mnóstwo śliwek na folii, które dopiero teraz zaczynamy zbierać "ręcznie".
- I co wy teraz zrobicie z taką ilością śliwek?
- Jak to co? Rakiję!
Niestety - nie było mi dane spróbować "owoców" mojej ciężkiej pracy. Tę robioną latem będą pić dopiero w styczniu, na święto Jordanu.
(Aleksandra Foryś)
(Aleksandra Foryś)
(Aleksandra Foryś)
(Aleksandra Foryś)
(Aleksandra Foryś)
Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):
