Nad brzegiem Vardaru
czyli w kilku zdaniach o Skopje
Macedonia jest krajem malutkim, wielkości województwa lubelskiego, nie dziwi więc, że Skopje również jest niepozorne.
Potężna za to historia stoi za tym miastem. Ludzie pojawili się tam już w V w p.n.e. Przez wieki ciągle zmieniało właścicieli, przechodziło z rąk do rąk. Przetrwało powódź i trzęsienie ziemi, w wyniku którego większa część miasta zamieniła się w gruz. A dzięki polskiemu architektowi, który czuwał nad jego rekonstrukcją (to były lata 60 ubiegłego wieku) zyskało swój swojski, socjalistyczny wygląd.
Skopje jest przedzielona na dwie części rzeką Vardar. Pierwsza, ta bardziej „miejska” i rozwinięta, to przede wszystkim: Plac Macedonia od którego rozchodzą się ulice z kawiarniami, butikami, restauracjami, pomnik Matki Teresy (tak, tak urodziła się w Skopje!), pyszne burki i… chaos, chaos, chaos!
Wydaje się, jakby Macedończycy nie mieli spójnego planu na wygląd swojej stolicy. Tu pomnik jakiejś panienki z pieskiem, tam żaby, smutny brzeg Vardaru z szarymi budkami i wysokie budynki z pasażami handlowymi obok.
Wszystko się zmienia jednak gdy przekroczy się Kamiennym Mostem rzekę. Tam zaczyna się turecka część miasta i tam też jest muzułmańska starówka zwana Carsiją. To wąskie, brukowane uliczki pełne przeróżnych kramów, sklepików, kawiarenek. Wystające minarety zabytkowych meczetów to starówkowe tło. A jest ich tam mnóstwo! Jaskrawe kolory tureckich sukien zza wystawy biją po oczach, orientalne zapachy towarzyszą odwiedzającym po wszystkich zakamarkach.
A gdy kończy się Carsija zaczyna się wielki bazar, gdzie można znaleźć wszystko i zgubić siebie. Natomiast po wędrówkach odpocząć warto w twierdzy Kale, która teraz pełni funkcję parku, a z której rozciąga się widok na większa część Skopje.
