
7 osób
Ustawienia strony:
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS
RSS
Mam takie jedno sentymentalne miejsce w Warszawie!
Warszawa zawsze była dla mnie przede wszystkim miejscem przesiadkowym, a jak przesiadki to i dworce. Największy sentyment mam do Dworca Wschodniego.
Mieszkając przez pewien czas w Warszawie najbliżej miałam na dworzec "Warszawa Wschodnia". Była to często stacja początkowa tras, w które się udawałam. Teraz PKP wydłużyło połączenia, więc luksus wsiadania do pustych przedziałów nie jest już taki oczywisty jak był kiedyś. Do tego doszły remonty dworców. Z jednej strony cieszę się, bo najwyższy czas na odnowienie tych budynków. Jednak z drugiej strony ogarnia mnie ckliwość na myśl Dworcu Wschodnim. O tym starym, przed remontem. Gdy zaczęłam swoją przygodę z pociągami było tam brudno, śmierdziało i wszędzie trzeba było uważać na gołębie oraz na to, co po sobie zostawiają.
Pierwszy raz na tym dworcu (nie licząc tego, gdy byłam małym dzieckiem - niewiele z tego okresu pamiętam) byłam w liceum. Jechaliśmy ze szkołą na rajd w góry. Z Łomży do Warszawy dojechaliśmy autobusem, a potem wsiadaliśmy w pociąg właśnie na Kijowskiej. Do pociągu mieliśmy dłuższą chwilę. Podzieliliśmy się więc na grupy, aby pilnować wszystkich bagaży. W momencie, kiedy jedna grupa dyżurowała przy plecakach, reszta miała czas wolny. Podczas naszego czuwania nad rzeczami pojawił się dziwny osobnik w płaszczu, który twierdził, że ma broń i musi chować się przed policją. Gdy tylko ujrzał w pobliżu funkcjonariuszy uciekał. Po chwili wracał jednak ponownie, aby zakomunikować nam, że ma broń. Ten mężczyzna prawdopodobnie miał pewne problemy psychiczne, a cała sytuacja była w swej absurdalności śmieszna.
Potem zaczęłam studiować w Warszawie i Dworzec Wschodni był częstym miejscem początków i końców moich podróży. Tu wsiadałam, gdy jechałam do Zakopanego, Krakowa czy Poznania (jedynie wycieczki do Gdańska rozpoczynałam na Warszawie Centralnej). Na "Wschodniej" wielokrotnie stałam w gigantycznych kolejkach po bilet. Nie wiem jak to działa, ale są one krótsze teraz, gdy remontują dworzec. Czyżby jakieś „czary-mary”?
Pewnego dnia czekałam na znajomych z Krakowa. Była zima, więc jak to często o tej porze roku bywa, pociąg miał opóźnienie. Spędziłam na dworcu 1,5 godziny. Przez ten czas zdążyłam przejrzeć większość gazet i płyt na rozstawionym pośrodku stoisku, poznać menu wszystkich barów, a także zrobić zakupy w Rossmanie. Oczywiście byłam też wielokrotnie zaczepiana przez stałych bywalców: „na bułkę”, „do butelki 2 zł brakuje” itp.:) Teraz myśląc o tym wydaje mi się, że to pewna część takiego dworcowego folkloru;)
Dworzec Warszawa Wschodnia zawsze będzie dla mnie miejscem sentymentalnym, dlatego jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądał po zakończonym remoncie.
Pierwszy raz na tym dworcu (nie licząc tego, gdy byłam małym dzieckiem - niewiele z tego okresu pamiętam) byłam w liceum. Jechaliśmy ze szkołą na rajd w góry. Z Łomży do Warszawy dojechaliśmy autobusem, a potem wsiadaliśmy w pociąg właśnie na Kijowskiej. Do pociągu mieliśmy dłuższą chwilę. Podzieliliśmy się więc na grupy, aby pilnować wszystkich bagaży. W momencie, kiedy jedna grupa dyżurowała przy plecakach, reszta miała czas wolny. Podczas naszego czuwania nad rzeczami pojawił się dziwny osobnik w płaszczu, który twierdził, że ma broń i musi chować się przed policją. Gdy tylko ujrzał w pobliżu funkcjonariuszy uciekał. Po chwili wracał jednak ponownie, aby zakomunikować nam, że ma broń. Ten mężczyzna prawdopodobnie miał pewne problemy psychiczne, a cała sytuacja była w swej absurdalności śmieszna.
Potem zaczęłam studiować w Warszawie i Dworzec Wschodni był częstym miejscem początków i końców moich podróży. Tu wsiadałam, gdy jechałam do Zakopanego, Krakowa czy Poznania (jedynie wycieczki do Gdańska rozpoczynałam na Warszawie Centralnej). Na "Wschodniej" wielokrotnie stałam w gigantycznych kolejkach po bilet. Nie wiem jak to działa, ale są one krótsze teraz, gdy remontują dworzec. Czyżby jakieś „czary-mary”?
Pewnego dnia czekałam na znajomych z Krakowa. Była zima, więc jak to często o tej porze roku bywa, pociąg miał opóźnienie. Spędziłam na dworcu 1,5 godziny. Przez ten czas zdążyłam przejrzeć większość gazet i płyt na rozstawionym pośrodku stoisku, poznać menu wszystkich barów, a także zrobić zakupy w Rossmanie. Oczywiście byłam też wielokrotnie zaczepiana przez stałych bywalców: „na bułkę”, „do butelki 2 zł brakuje” itp.:) Teraz myśląc o tym wydaje mi się, że to pewna część takiego dworcowego folkloru;)
Dworzec Warszawa Wschodnia zawsze będzie dla mnie miejscem sentymentalnym, dlatego jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądał po zakończonym remoncie.
Powiększ
Ostatnio komentowane na stronie:
Notatki o podobnych miejscach: