Na wirsycku
7 osób
Moderatorzy:
    Agata Antisaina
Autorzy strony:
    Agata Antisaina
Subskrybenci:
    SKIP Agata Atavus Antisaina AgnesO ruda Maciej

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

Tor saneczkowy na Koziej Górze

Tajemnice Beskidu Śląskiego

Przemierzając szlaki Beskidu Śląskiego, podziwia się przede wszystkim naturę. Nieczęsto trafia się na zabytki architektury, ruiny, kościółki, zamki. Tym bardziej zaskakuje zielony szlak na Kozią Górę (683 m). Blisko szczytu pysznią się wysokie, kamienne ściany, niczym pozostałości twierdzy. Niżej zrobi się jeszcze ciekawiej i widać, że to nie zamek, a niszczejący tor saneczkowy.

Nie przypomina przypadkiem zamku? Nie przypomina przypadkiem zamku? (M.Jabłoński)

Wyczynowy tor na zboczach bielskiego szczytu powstał jeszcze w międzywojniu, swojego czasu był najdłuższy w Europie. Dzięki niemu rozkwitło niewielkie schronisko na Koziej Górze, wielbiciele sanek zatrzymywali się tam na nocleg. Nazywano je zresztą Rodelhütte, czyli schronisko saneczkowe, a najczęstszymi gośćmi byli Niemcy. Tor był nie tylko najdłuższy, lecz także bardzo wymagający, żeby nie powiedzieć zbyt wymagający. Jak niewiele w Europie. Wypadków było sporo, w tym co najmniej dwa śmiertelne. Patrząc na wysokość ścian, trudno się temu dziwić – niektóre są tak niskie, że nie zaskakują liczne przypadki wypadania na zakrętach. Zimą tworzyły się śnieżno-lodowe muldy, więc przeskakiwanie przez bandy stawało się jeszcze bardziej prawdopodobne. Trenowano tu też latem, na sankach z rolkami. Mikuszowicki obiekt wychował wielu polskich mistrzów tej dyscypliny.

(M.Jabłoński)

Bielsko w okresie działania toru było jednym z najważniejszych ośrodków tego sportu w kraju. Po złotych latach powojennych i modernizacji w latach 60. tor saneczkowy coraz bardziej upadał, aż do zamknięcia w latach 90. Część konstrukcji rozebrano, część niszczeje. Najlepiej zachowały się betonowe i kamienne wiraże, niewrażliwe na prace leśne, demolujące resztę toru. Dzisiaj tuż obok biegnie zielony szlak turystyczny (jeszcze kilka lat temu miejscami szło się torem, widać zamazane oznaczenia), pozwalający na oglądanie tej niecodziennej konstrukcji w całości. Zachowały się nawet tablice zakazujące wejścia. Prócz turystów, sporo tu ekstremalnych rowerzystów.

(M.Jabłoński)

Zielony szlak z Cygańskiego Lasu (mieszkańcy odrzucili przedwojenną, niemiecką nazwę „Kozi Las”, ale o dziwo nazwa szczytu się zachowała) na Kozią Górę jest łatwy, a nawet spacerowy. W godzinę od Mikuszowickich Błoń będziemy w schronisku. Gęsty las, pyszna zieleń, gdzieniegdzie mignie sarna no i tor, teraz jakby pogodzony z naturą. I tylko gdzieś w tyle głowy są te sportowe emocje, które latami otaczały tor.

Polecam poniższy filmik z archiwalnymi i aktualnymi zdjęciami.

Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):