
8 osób
Ustawienia strony:
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS
RSS
Sylwester
Będąc jeszcze nastolatką (czyli, powiedzmy, nie tak dawno temu) z utęsknieniem wypatrywałam Sylwestra. Był to magiczny wieczór, nad którym nawet władza rodzicielska nie miała kontroli - kto by bowiem zabronił nastolatce wyjścia na noworoczną imprezę - zwłaszcza że rodzice też chcieli się w ten wieczór wyszaleć. Na dodatek nikt nie kazał wracać przed 23 - bo popsułby cały koncept. Tak więc zarówno ja, jak i moi znajomi, szaleliśmy w tę noc do upadłego (dla niektórych upadek miał miejsce jeszcze przed godziną 24).
Ten czas minął jednak bezpowrotnie. Wyjście na imprezę nie jest już żadną filozofią, nie trzeba się pytać rodziców o pozwolenie, nie trzeba wracać przed 23 do domu, a balować można w każdy dzień tygodnia - choćby w środę, nazywaną przez niektórych pieszczotliwie małym piąteczkiem. Tym samym magia Sylwestra jakby trochę przygasła, a niektórzy wręcz krzywią się, że ktoś ich tu odgórnie zobligował do "świetnej zabawy" i na złóść światu w ogóle nie wychodzą z domu. Ich prawo.
Ja jednak wciąż staram się, żeby ten wieczór był wyjątkowy. Przede wszystkim nie sprzątam - żeby nie "wymieść" szczęścia z domu. Kupuję nowy ciuch żeby Nowy Rok przywitać w nowej odzieży (a nie w starej, przez którą to mogłabym cały następny rok chodzić w starych ciuchach). Pindrzę się, a nawet robię pazurki i fryzurę - wszystko po to, żeby mieć w nadchodzącym roku powodzenie u płci przeciwnej - same więc widzicie drogie Panie, że przywiązanie do tradycji może być całkiem fajne a nawet pożyteczne dla naszego samopoczucia. A gdybym była rolnikiem, to bym pewnie siebie i bliskich jeszcze na wszelki wypadek obsypała zbożem, "co by nam się rodziła i kopiła pszenica i jarzyca, żytko i wszystko".
Potem ruszam na imprezę - obowiązkowo będzie to jakaś domówka wśród przyjaciół. O północy wystrzelimy petardy (co bardziej bojaźliwi - w tym ja - zapalą zimne ognie) - po to żeby przepędzić stary rok. A żeby się go pozbyć - trzeba narobić mnóstwo hałasu. Kiedyś w tym celu strzelano z bicza, walono w blachy czy dzwoniono puszkami.
(meddygarnet, CC BY 2.0, http://www.flickr.com/photo...)
Zabawa potrwa pewnie do białego rana!
Ten czas minął jednak bezpowrotnie. Wyjście na imprezę nie jest już żadną filozofią, nie trzeba się pytać rodziców o pozwolenie, nie trzeba wracać przed 23 do domu, a balować można w każdy dzień tygodnia - choćby w środę, nazywaną przez niektórych pieszczotliwie małym piąteczkiem. Tym samym magia Sylwestra jakby trochę przygasła, a niektórzy wręcz krzywią się, że ktoś ich tu odgórnie zobligował do "świetnej zabawy" i na złóść światu w ogóle nie wychodzą z domu. Ich prawo.
Ja jednak wciąż staram się, żeby ten wieczór był wyjątkowy. Przede wszystkim nie sprzątam - żeby nie "wymieść" szczęścia z domu. Kupuję nowy ciuch żeby Nowy Rok przywitać w nowej odzieży (a nie w starej, przez którą to mogłabym cały następny rok chodzić w starych ciuchach). Pindrzę się, a nawet robię pazurki i fryzurę - wszystko po to, żeby mieć w nadchodzącym roku powodzenie u płci przeciwnej - same więc widzicie drogie Panie, że przywiązanie do tradycji może być całkiem fajne a nawet pożyteczne dla naszego samopoczucia. A gdybym była rolnikiem, to bym pewnie siebie i bliskich jeszcze na wszelki wypadek obsypała zbożem, "co by nam się rodziła i kopiła pszenica i jarzyca, żytko i wszystko".
Potem ruszam na imprezę - obowiązkowo będzie to jakaś domówka wśród przyjaciół. O północy wystrzelimy petardy (co bardziej bojaźliwi - w tym ja - zapalą zimne ognie) - po to żeby przepędzić stary rok. A żeby się go pozbyć - trzeba narobić mnóstwo hałasu. Kiedyś w tym celu strzelano z bicza, walono w blachy czy dzwoniono puszkami.

Zabawa potrwa pewnie do białego rana!
Ostatnio komentowane na stronie: