
7 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
Koty Stambułu
Nie da się ich nie zauważyć, bo są wszędzie. Małe, duże, białe, czarne. Na bazarach, witrynach, cmentarzach, ulicach, w meczetach, sklepach… Koty w Stambule stały się charakterystycznym elementem miasta. I co ważne, są zadbane. To zupełnie przeciwieństwo Krymu, gdzie bezdomnych kotów jest tak samo mnóstwo. Ale te krymskie są chude, zaniedbane, schorowane. W Stambule są najedzone, z błyszczącym futerkiem, chore ciężko spotkać. Nikt ich nie przegania, są jak krowy w Indiach. Powszechnie dokarmiane, jeżeli są chore – łapane i leczone. To szczęśliwe uliczne koty, wpisane już na stałe w obraz Stambułu.
Według ustnych podań, prorok Mahomet też miał swojego kota – może stąd taka miłość Turków do tych uroczych zwierząt? Prorok ponoć wolał uciąć rękaw szaty, na której spał jego kot, niż go obudzić, idąc na modlitwę.
1. Cmentarze to jedne z ich ulubionych miejsc. Śpią na pomnikach, wygrzewają się na słońcu i nikt ich nie wygania.
(Mateusz J.)
Cmentarz w samym sercu Starego Miasta, rzut kamieniem od Wielkiego Bazaru
(Mateusz J.)
Rude koty z okolic Wielkiego Bazaru. Większy tak dopasował się do dekoracji sklepu, że można go było nie zauważyć.
(Mateusz J.)
To maleństwo spotkałam wspinając się na jedno ze stambulskich wzgórz, całkiem niedaleko Starego Miasta. Obok biegały kury i kaczki.
(Mateusz J.)
Koty w meczetach to codzienność, są mile widziane i nikt ich nie wypędza. Mężczyźni obmywający stopy puszczają im wodę do picia.
(Mateusz J.)
Najszczęśliwszy uliczny kot, jakiego widziałam
(Mateusz J.)
Po azjatyckiej stronie Bosforu
(Mateusz J.)
Kot apteczny, po azjatyckiej stronie miasta
(Mateusz J.)
A pod samochodem leżała torba pełna rybich łbów
(Mateusz J.)