
7 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
Droga przez Andy
przemierzając Boliwię autokarem
Po Boliwii podróżować można samolotem, lub autobusem. Wersja druga jest odpowiednia dla ludzi lubiących adrenalinę. Kierowcy autobusów wjeżdżających po stromych zboczach, zachowują się jak chłopcy bawiący się autkami – byle szybciej dojechać do celu. Nie ujmując im umiejętności, warto odnotować, że w Boliwii niemal co tydzień dochodzi do poważnego wypadku autokarowego. Jednak bilety lotnicze są dużo droższe, a podróż autokarem dostarcza wielu niezapomnianych wrażeń. Po pierwsze – piękne widoki. Po drugie – co przystanek wsiadają do autobusu kobiety z własnoręcznie przygotowanymi posiłkami ( i nie zawsze czystymi rękami). Jadą wiele kilometrów sprzedając przysmaki, by wysiąść i zrobić miejsce kolejnym żywicielkom pokładowym. Po trzecie – na każdej trasie wsiada akwizytor. Zachwala produkt przez dobre pół godziny, a potem, zazwyczaj bardzo skutecznie, sprzedaje wszystko-leczące zioła, czy pół-magiczne maści. Przyznać trzeba, że niektórzy z nich wznoszą się na wyżyny sprzedaży bezpośredniej. I po czwarte – na zamontowanych w autobusie ekranach wyświetlane są przez całą drogę filmy – ot, choćby „Masakra piłą mechaniczną w Teksasie“. Na nudę nie ma czasu. Jeśli wydaliśmy nieco więcej pieniędzy, możemy wygodnie rozłożyć nasz skórzany fotel do pozycji leżącej. W nieco tańszych autokarach podróżują nietypowi (jak dla Europejczyka) pasażerowie – skrępowane owce i drobny inwentarz wieziony w bagażnikach.
Mimo podnoszących ciśnienie momentów na trasie, warto przemierzać Boliwię autokarem.
Jedną z bardziej ekscytujących tras jest droga wiodąca z miasta Cochabamba do Oruro, położonego na wysokości 3700 m npm (nie dorównuje ona osławionej "drodze śmierci", prowadzącej z La Paz do Coroico, ale jest również niebezpieczna).
Żeby się tam dostać, "flota" (tak szumnie nazywa się boliwijska komunikacja autokarowa) pokonuje trasę przez Andy. Drogi o niebo lepsze niż w Polsce; widoki prawie jak z samolotu. Mijamy osady, lub pojedyncze domy. Wspinamy sie coraz wyżej. To naprawdę czuć.
Po przyjeździe do Oruro pokonanie kilku schodów oznacza mocną zadyszkę. Poza tym, brak tlenu może powodować ból głowy i wymioty. Nie wszyscy tak reagują... mam pecha. Taki niezasłużony kac. Jednak jest na to rada. Należy żuć liście koki. Lub wypić herbatę z tych liści. Boliwijczycy zdecydowanie wybierają pierwszą wersję. Jest to całkiem legalne. Widok dość ciekawy - we „flocie“ siedzi dziadziu z babcią, Boliwijczycy z krwi i kości; każdy ze swoim woreczkiem wypełnionym liśćmi koki. I tak sobie jadą żując....

Gardaland
park rozrywki w pobliżu Mediolanu