Na odsłuchu
12 osób
Moderatorzy:
    MarcinM

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

24/10/13 od MarcinM
W temacie: Moving Pictures

Co łączy kosmos i nowego Forda?

Wspomnienie o Hawkwind

Zdarza się, że pewni wykonawcy i ich utwory wypływają w zupełnie niespodziewanych okolicznościach. Ot, choćby w telewizyjnej reklamie nowego Forda B-Max, w której to można usłyszeć dźwięki, które nie są chyba obce żadnemu miłośnikowi space rocka - „Masters of the Universe” formacji Hawkwind.

Mówi się że reklama jest dźwignią handlu. Ciekawe czy w tym wypadku wpłynęło to pozytywnie na odbiór tego nieco zapomnianego już zespołu?

A sama kapela to już legenda. Utworzona w 1969 roku przez Dave'a Brocka (wcześniej członka psychodelicznej formacji Famous Cure), z powodzeniem łączyła psychodeliczny rock, oparty na dosyć ciężkich gitarach, z elementami muzyki elektronicznej (stąd te różne kosmiczne szmery i piski), tworząc podgatunek, który przeżywa drugą młodość, choćby na fali popularności stoner rocka – space rock.

Ściśle związani z brytyjskim muzycznym undergroundem, otoczeni kontrkulturową aurą, ze swoimi rozciągniętymi do granic możliwości opowieściami o kosmosie (a te podrzucał im na przykład Michael Moorcock, pisarz science-fiction, znany w muzycznym środowisku też z współpracy z grupą Blue Oyster Cult), Hawkwind nigdy nie przyjęli się w tak zwanym mainstreamie. Nie przeszkodziło im to jednak w zrobieniu tak zwanej kariery. Bo Hawkwind mieli swój czas. Konkurowali na komercyjnym gruncie z największymi – wydany w 1971 roku album „X In Search of Space” osiągnął 18. pozycję w brytyjskim zestawieniu sprzedaży.

Kolejny album „Doremi Fasol Latido” poprawił ten wynik o kilka miejsc, zaś wydany w 1973 roku podwójny „Space Ritual” w Wielkiej Brytanii dotarł do pozycji dziewiątej, a także zahaczył o amerykańskie zestawienie Billboard Top 200, wskakując na 179. miejsce. To zapoczątkowało pasmo sporych sukcesów spacerockowców.

To z tego albumu pochodzi wspomniany „Masters of the Universe”. Na tej płycie, podobnie jak na wszystkich, do czasu wydania „Warriors on the Edge of Time”, gitarę basową obsługuje nie kto inny, jak Lemmy Kilmister, dziś znany jako założyciel i frontman Motorhead. Zresztą to w Hawkwind Lemmy poznał smak rock'n'rollowego stylu życia, mimo że wcześniej nosił kable za Jimi Hendrixem. Narkotyki i ich wpływ na twórczość zespołu to żaden temat tabu. One też po części stały się powodem, dla którego nie każdy mógł wytrzymać w formacji – choćby gitarzysta Huw Lloyd-Langton, który zaliczył na festiwalu Isle of Wight tak zwany „bad trip” po LSD i cały koncert spędził... siedząc sobie gdzieś nieopodal i powoli popadając w załamanie nerwowe.

Lloyd-Langton powrócił jednak po latach do Hawkwind i wziął udział w nagrywaniu między innymi albumu „Levitation”, którym formacja godnie wstąpiła w lata 80. Nie można tu nie wspomnieć postaci Gingera Bakera, który wówczas usiadł za zestawem perkusyjnym. Należy jednak nadmienić, że zmiana stylu, jaka postępowała wraz z odejściem Kilmistera, nie wpłynęła dobrze na sprawy biznesowe – zwolennicy eksperymentalnych odjazdów stracili zainteresowanie ugrzecznioną odmianą Hawkwind, a sam zespół z biegiem lat przestał odnosić komercyjne sukcesy, porównywalne z pierwszą dekadą działalności.

Jak na ironię, wspomniana reklama Forda ma się do tego, czym był (i jest) Hawkwind jak pięść do nosa, jednak jeśli dzięki niej ktoś sięgnie po „Space Ritual” albo „Hall of the Mountain Grill”, to można chyba mówić, że układ planet jest dla Dave'a Brocka sprzyjający.

  • Reklama Forda B-MAX Reklama Forda B-MAX

Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):