Na odsłuchu
12 osób
Moderatorzy:
    MarcinM

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

13/11/13 od MarcinM

W białym pokoju o czarnych zasłonach

O czym śpiewa Jack Bruce w utworze "White Room"?

Cream, 1967: Ginger Baker, Jack Bruce, Eric Clapton Cream, 1967: Ginger Baker, Jack Bruce, Eric Clapton (General Artists Corporation (management) /Atco Records / http://en.wikipedia.org/wik...)

„White Room” to jedno z najbardziej klasycznych dzieł muzyki rockowej, utwór stawiany w jednym rzędzie z „Paranoid” Black Sabbath, „Stairway to Heaven” Led Zeppelin czy „All Right Now” Free. Czy jednak słysząc tę piosenkę zastanawiamy się o czym ona jest? Ja zastanawiam się za każdym razem gdy ją słyszę, bo trudno powiedzieć o czym tak naprawdę traktuje tekst Pete'a Browna.

Biały pokój z czarnymi kurtynami kojarzy mi się z czymś smutnym, czarno-białym właśnie, najpewniej pokojem hotelowym (bo ponoć samotność była impulsem do powstania „White Room”).

Rzecz musi dziać się gdzieś w drodze, między jednym miastem a drugim, bo niedaleko znajduje się stacja.

Dalej mamy czarne dachy i bruk bez złotych zdobień. Słowem – szarzyzna, typowy obraz smutnego miasta. Poetyckie opisy srebrnych koni biegających po promieniach księżyca na dnie oczu, oczu należących do kobiety, która właśnie się ubiera i wychodzi ku radości bohatera sugeruje, że doszło do zbliżenia dwojga ludzi. Zbliżenia które jednak zostawiło ślad w sercu bohatera. Zauważcie - o osobie nam obojętnej nie napisze się, że konie (a już na pewno nie srebrne!) biegają po promieniach w głębi jej oczu.

Wątpliwości rozwiewają się w kolejnym fragmencie, bo ta sama kobieta „była jedyną życzliwą osobą w nieprzyjaznym tłumie na imprezie”. Zaraz potem można dostrzec w jej oczach żółte tygrysy czające się w dżunglach jej ciemnych oczu. Tygrys, jak wiadomo, to zwierzę raczej drapieżne, stąd przypuszczam, że kobieta do płochych nie należała. Wiemy na pewno tyle, że oto w białym pokoju dziewczyna ubiera się i wychodzi, deklarując że żadne więzy nie zatrzymają jej na stacji (tej niedaleko czarno-białego hotelu). On zaraz odjedzie, a wcześniej będzie czekać wraz ze smutnym tłumem, gdzie nawet cienie uciekają od siebie. Ona zostanie, a jeśli nawet odjedzie, to w innym kierunku. No i mamy ambaras.

Czy można rozpatrywać „White Room” prze pryzmat przygodnej znajomości w zapyziałym, głośnym od warkotu silników Diesla miasteczku, w którym jedyne co można zrobić to kupić bilet na pociąg i wyjechać?

I czym są tajemnicze zmęczone szpaki w tekście? To zostaje dla mnie zagadką. Nie jestem specem od ptactwa, wiem jednak, że szpaki potrafią świetnie naśladować głosy innych ptaków, a podobno i ludzką mowę. Może zmęczone szpaki to właśnie taki typ ludzi, którzy plotą to, co zasłyszeli u innych, w ich mniemaniu mądrych, próbując zdobyć poklask, zaś ich zmęczenie wynika z typowego symptomu dnia poprzedniego? A może niepotrzebnie drążę temat, bo rzeczone szpaki to po prostu szpaki?

Czy więc mamy tu historię krótkiego romansu, gdzieś na długiej trasie, która jeszcze nie dobiegła do końca? Ocenę pozostawiam Wam i oczywiście dorzucam utwór, który, chociaż trochę kłopotliwy w warstwie lirycznej, robi wielkie wrażenie jako całość. Przed Wami Jack Bruce, Ginger Baker oraz Eric Clapton, czyli po prostu Cream.