bywajtu

Zima jest piękna porą, jednak wprowadza nowe problemy, które wcześniej nie miały miejsca. Pisałam o tym w notatce Zima dla amatora zdjęć.

Gdy już wyjdziemy robić zdjęcia może się okazać, że bardzo szybko będziemy musieli wracać na chwilę lub zupełnie odpuścić sobie robienie zdjęć. Powodem tego jest rozładowana bateria. Mała strata, gdy możemy naładować baterię, jednak gorzej gdy nie mamy dostępu do prądu. Lekarstwem na to może być dodatkowa, zapasowa bateria. Jednak uwaga! Może się okazać, że po wymianie baterii na nową, naładowaną - aparat nie zadziała. Nowa bateria również może się rozładować, nawet nie będąc w aparacie.

Bateria do lustrzanki Nikona Rodnei Reis/ CC BY 2.0/ http://www.flickr.com/photo... Bateria do lustrzanki Nikona (Rodnei Reis/ CC BY 2.0/ http://www.flickr.com/photo...)

Dlaczego tak jest, że tak często zimą aparat nie chce z nami współpracować, a baterie się w mgnieniu oka rozładowują? To nic nowego - to nie wina waszego sprzętu (o ile to jakieś pocieszenie). To zwykła reakcja elektroniki na niskie temperatury.

Gdy temperatura sięga zera lub nawet niżej, bateria niezwykle szybko ulega rozładowaniu. Dobrym sposobem na zapobieganie utracie energii przez sprzęt elektroniczny jest wyłączanie go. Ponadto warto wyciągać baterię, gdy nie korzystamy z aparatu. Jest to uciążliwe, ale za bardzo wyboru nie mamy. Chyba że nasza torba na aparat jest tak ciepła, że zima tam nie dochodzi - w co szczerze wątpię...

Gdy wyjeżdżam na parę dni, baterię trzymam w miejscach, które są bardzo ciepłe - w kieszeni na piersi, w kieszeni wewnętrznej lub w innym miejscu, zależnie od tego, czego akurat z odzieży zimowej używam. Umieszczenie baterii w ubraniu powoduje, że chronimy ją przed zimnem oraz jednocześnie ogrzewamy własnym ciałem.

Tą samą metodę polecam dla komórek.