FOTOKOMÓRKA

Moderatorzy:
    pinot AgnesO

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

03/10/13 od Antisaina
W temacie: PRAKTYCZNE

Aparat analogowy

to nie to samo co cyfrówka

Odszedł do lamusa. Co to jest dwadzieścia cztery zdjęcia, w porywach do trzydziestu sześciu? Nie to co cyfrówka! Z jednego wydarzenia czy z wakacji wychodzi conajmniej setka zdjęć. I miejsca nie zajmują.  Same plusy.

Na pewno?

Pierwszy aparat z jakiego korzystałam to mały aparat na kliszę, następna była maleńka cyfrówka rodziców. Potem przesiadłam się na lustrzankę analogową, dopiero dwa lata później kupiłam pierwszą lustrzankę cyfrową. Kolejne dwa lata i kupiłam... malutki aparat na kliszę.

Kwiaty w ogrodzie Kwiaty w ogrodzie (Barbara Ciach)

Nigdy nie chce mi się oglądać tych setek zdjęć - są po prostu nudne, nieprzemyślane. Sama robię o dużo za dużo zdjęć gdy mam cyfrówkę w rękach. Potem zaśmieca to dysk. Tym bardziej, iż zauważyłam, że jest tendencja do robienia zdjęć wszystkiemu, łącznie z tym co zjemy za chwilę na obiad. Po co?

Kolejna kwestia to ziarno. Właśnie - ziarno, a nie piksele. Drażnią mnie te kwadraciki na fotografiach cyfrowych. Obrazy analogowe dzięki tej cesze, są dla mnie atrakcyjniejsze w odbiorze. Szlak nad Czarny Staw Gąsienicowy Szlak nad Czarny Staw Gąsienicowy (Barbara Ciach)

Będąc ograniczonym do ilości zdjęć, jaką mieści klisza, musimy przemyśleć czy na pewno chcemy zrobić to konkretne zdjęcie. Dzięki temu nie produkujemy miliona zdjęć, których i tak najprawdopodobniej nigdy już nie obejrzymy, albo połowę wykasujemy. Zmusza to do wyborów.

Po wyciągnięciu naświetlonej kliszy pędzę ją wywołać. Zazwyczaj trzeba poczekać jeden dzień na odbiór. Pierwszy przegląd zdjęć jest jeszcze w punkcie fotograficznym, a w domu siedzę nad nimi długi czas i oglądam. Pamiętam wszystkie te zdarzenia, ale na kliszy zawsze widzę je w innym świetle - zaczynam sobie wszystko przypominać. Nie mając podglądu na aparacie mogę tylko patrzyć przez wizjer, który ma lekkie przesunięcie względem obiektywu - nie to co w lustrzankach. Przez to nigdy do końca nie wiem co wyszło. I lubię to uczucie.

Często do nich wracam. Są namacalne, realne. Trzymam je w albumach. Mają swój klimat.

Jeżeli masz w domu aparat analogowy - spróbuj po niego sięgnąć.

Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):