Z widelcem w podróży
7 osób
Moderatorzy:
    Agata Ola

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

Ginja przy Rossio

Serce miasta, na chodniku tłum ludzi, turyści mieszają się z lizbończykami. I wszyscy piją nalewkę.

Ginja (lub ginjinha) to jeden z narodowych portugalskich trunków, wyrabiany z wiśniopodobnych owoców o takiej samej nazwie oraz ze zwykłych wiśni. Właściwie ciężko nazwać ją nalewką, bo łączy w sobie wiele smaków, spośród których słodki nie jest wcale najważniejszy. Serwuje się ją w małych kieliszeczkach, koniecznie z ginją na dnie, która powala swoją mocą. W bajkowym Óbidos podają ją w czekoladowych filiżaneczkach. Nie istnieje lepsze połączenie.
 

Na Largo de Sao Domingos, przy samym Praça do Rossio – a więc w ścisłym centrum Lizbony – pije się ją jednak z mikroskopijnych plastikowych kubeczków. Nie przy stoliku, a w gromadce innych amatorów tego pysznego trunku na pobliskim chodniku. To najlepszy sposób na nowe portugalskie znajomości, rozmowy zaczynają się w sposób zupełnie naturalny.
 

Mikroskopijny lokalik, a właściwie bar, nazywa się A Ginjinha. Na raz mogą tam wejść trzy osoby, w porywach cztery. Kilka sekund, poszukiwanie monet w kieszeniach (ta przyjemność jest na szczęście tania), po chwili biały kubeczek w dłoni i wychodzisz na zalaną słońcem ulicę. Kilka łyków i dzień staje się lepszy. Każda pora jest dobra na ginję, jak mawiają Portugalczycy. Stąd też, po spędzeniu dłuższego czasu w Lizbonie, przestaje dziwić tłumek pod barem, a wręcz stapia się z miastem.
 

W całym mieście jest kilka takich małych barów, zazwyczaj mnie zatłoczonych niż ten w centrum. Najlepiej wybrać ten najbliżej swojego mieszkania. Przyjemności trzeba mieć pod nosem. A co jest przyjemniejszego od sączenia tego niebiańskiego trunku, siedząc przy fontannie na Rossio o zachodzie słońca?

  • (A.Kozłowska)