Z widelcem w podróży
7 osób
Moderatorzy:
    Agata Ola

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

05/02/14 od Agata

Tapas

Jak przystawka została symbolem Hiszpanii

Uwielbiam tapas, chyba najbardziej z całej hiszpańskiej kuchni. To właściwie takie nasze przystawki, w przeróżnej postaci. Nie ma nic lepszego – i łatwiejszego do przygotowania – na spotkanie ze znajomymi, a nawet większą uroczystość. Stół zastawiony przeróżnymi małymi przekąskami wygląda kolorowo i bardzo zachęcająco. Główne danie staje się niepotrzebne, wystarczy przygotować trochę więcej tapas. Poza tym to takie usprawiedliwiające, przecież je się tylko małe kąski. A że próbuje się wszystkiego, to już inna historia.

(S. Chaussure, http://www.flickr.com/photo... CC-BY-2.0)

By ochronić swój kieliszek wina przed muszkami

Czym właściwie są tapas (W Kraju Basków nazywane pintxos, od wykałaczek)? To małe porcje jedzenia, na zimno lub gorąco, serwowane w hiszpańskich barach, pubach i wszelkich knajpach innego rodzaju. Wszystko, co łatwo zjeść i nie przerywa rozmowy. Są dodatkiem do fino, czyli wytrawnego sherry, wina (tradycyjnie) i piwa.

Tapas narodziły się wieki temu w Hiszpanii, a dokładniej w Andaluzji. Humorystyczne wytłumaczenie wyjaśnia od razu nazwę (hiszpańskie tapa oznacza przykrywkę, taparprzykrywać) – pijąc wino, między łykami zakrywano szklankę plasterkiem suchej kiełbasy (najczęściej chorizo), żeby chronić płyn przed muszkami. Z czasem dołączył kawałek chleba, pojawiały się inne składniki, aż do dzisiejszej nieskończonej wręcz mnogości. Dzięki temu zabiegowi właściciele lokali zarabiali więcej – słona kiełbasa wzmagała pragnienie. Podobno przedsiębiorczy Hiszpanie zauważyli też, że ostry zapach i smak dojrzałego sera pomaga przełknąć podłe wino, a dosłownie „przykryć” jego smak. Taki mały zabieg, żeby pozbyć się nienajlepszych trunków.

Kolejne źródło powstania tapas równie

 

ż jest prozaiczne. Rolnicy i pracownicy fizyczni musieli podjadać małe porcje, żeby mieć siłę do pracy – dopiero w domu, wieczorem, czekał na nich porządny posiłek.

Legenda głosi, że tapas Hiszpanie zawdzięczają swojemu królowi. Alfons X Mądry (panujący w XIII wieku) po nieokreślonej chorobie nie mógł dużo jeść. Ratował się winem z małymi porcjami jedzenia. Po odzyskaniu zdrowia zarządził, by w tawernach podawać wino tylko w towarzystwie przekąsek. Druga historia jest związana z wizytą tego samego władcy w andaluzyjskim Cadiz. Król zatrzymał się w tawernie, zamówił wino i przyniesiono je zakryte plasterkiem szynki, która miała chronić trunek przed piaskiem z plaży – w końcu Cadiz słynie z silnych wiatrów. Królowi tak się spodobało, że poprosił o kolejne wino z tapa (przykrywką).

Sztuka jedzenia na stojąco

Dla niektórych tapas są ważniejsze od kieliszka wina – stały się hiszpańską tradycją. Prawdziwy Hiszpan nie pije alkoholu, nie mając w pobliżu czegoś do przekąszenia. Ich różnorodność jest niesamowita. To absolutne must-eat w Hiszpanii, a właściwie też must-do – bo nie o samo jedzenie chodzi, a o wędrowanie z przyjaciółmi od baru do baru i dzielenie się talerzem pełnym pyszności. Sposób podania zachęca do konwersacji, bo malutkie przekąski nie skupiają na sobie całej uwagi, są połykane jakby mimochodem.

Tapas bar w San Sebastian, wiszące szynki to tradycyjny element wystroju Tapas bar w San Sebastian, wiszące szynki to tradycyjny element wystroju (San Sebastian, http://www.flickr.com/photo... CC-BY-ND-2.0)

Tapas jada się najczęściej wieczorem. Wystarczy pójść za tłumem (Hiszpanie wiedzą, gdzie tapas są najlepsze), wejść do baru, usiąść przy kontuarze czy odwróconej beczce, a najlepiej stać, tak jak wszyscy, zamówić kieliszek wina i czekać na te drobne cuda. Na chlebie, nadziane na wykałaczkę, na krakersach. Na zimno i na gorąco. Proste albo skomplikowane. Smażone krążki kalmarów, malutkie ośmiorniczki, świeże warzywa, obłędne oliwki, kawałki tortilli. Aromatyczny czosnek, chili, szafran, oliwa. A potem trzeba wyjść, znaleźć kolejny bar i zrobić powtórkę. Albo i zostać na jeszcze jedną porcję, bo często jako kolejne tapas dostaniemy coś smaczniejszego i większego. Najlepsze są miejsca, gdzie można tylko stać, zatłoczone, często zadymione. Trzeba się przemóc, żeby wchodzić w ten tłum.

(J. Spengler, http://www.flickr.com/photo... CC-BY-2.0)

Co zamówić, jeśli z kieliszkiem wina od razu nie dostaniemy talerza tapas? Najlepiej mają porcję, czyli media- ración, zamiast standardowego, dużego talerza (raciones). W końcu zamierzamy odwiedzić kilka miejsc, więc po co się zapychać.

Kolejna kwestia – płacić, nie płacić? Nie zawsze, kiedy z kolejnym kieliszkiem wina kelner poda nam talerzyk z anchois skropionymi vinagre, musimy za niego płacić. Jeszcze ostały się miejsca, gdzie tapas do drinka są podawane za darmo – nawet w Madrycie czy Barcelonie. Nie w każdym mieście, nie w każdej knajpie – ale są. Przoduje w tym Granada, o czym sama się przekonałam. Niektórzy nazywają to miasto stolicą tapas. Na drugim biegunie jest Sevilla, gdzie za tapas przeważnie się płaci.

Tapas w domu

Nie ma nic prostszego, a przepisów są tysiące. Rodzaj zależy od regionu – w każdej części Hiszpanii mają swoje specjalności. Po pomysły zapraszam na świetną stronę i po hiszpańsku, i po angielsku. 

Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):