Kraków
4 osoby
Moderatorzy:
    Agata Mateusz

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

Platforma widokowa w Krakowie

Lot balonem na sznurku

Robiąc licencję pilota paralotniowego nie miałem jeszcze skończonych 18 lat. Aby przystąpić do pierwszego stopnia kursu można być nieletnim, ale trzeba posiadać pozwolenie od opiekuna lub rodzica. Kiedy pewnego dnia przyszedłem do mojej mamy i powiedziałem, że chciałbym latać, usłyszałem tylko – po moim trupie.

Wiedziałem, że do przekonania rodziców będę potrzebował podejścia strategicznego. Nie wiem, czy oni to pamiętają, ale przez pewien okres pożyczałem czasopisma lotnicze, poruszające temat paralotniarstwa i kładłem w bardzo strategicznym miejscu, czyli w łazience, na pralce.
Później przyszedł czas na poproszenie o pomoc koleżanki Mamy, też pilota.
 

(Olek)

 
Ostatnim elementem w moim planie była Babcia.
Kiedyś usłyszałem od niej, że jedynym marzeniem w życiu, jakiego jeszcze nie spełniła było nauczenie się latania. Z tego co zrozumiałem, kiedyś miała lecieć na lotni, ale jedna osoba startująca przed nią się rozbiła na słabo utwardzonej szosie i nie udało jej się nigdy poznać swojego marzenia.

Z Babcią zawarłem układ. Jeżeli namówi Mamę, żeby pozwoliła mi latać, to jak się nauczę, zabiorę Babcię razem ze mną w tandemie.

Moje strategiczne podejście zadziałało. Nie dość, że udało mi się spełnić moje marzenie i zostać pilotem paralotni, to jeszcze zostało to sfinansowane przez Rodziców.

Nie udało mi się w dalszym ciągu tylko zrealizować drugiej części planu, czyli lotu z Babcią. Dziadek podniósł mocny protest a jak Dziadek się uprze, to żadne strategiczne podejście niestety nie pomoże. Uznał, że Babcia ma za słabe kolana i może nie poradzić sobie z lądowaniem. Ma w tym chyba trochę racji, bo lądowanie na paralotni przypomina skok z dwóch metrów.

Zaczęliśmy szukać innych rozwiązań. Okazało się niestety, że lot szybowcem też może być zbyt niebezpieczny dla kręgosłupa Babci. Jedyny rodzaj lotu, jaki wchodzi w takim wypadku w grę, jest lot najwolniejszym środkiem transportu lotniczego czyli balonem.

Zacząłem przeglądać internet i nie mogłem znaleźć nic tańszego niż 2 tysiące złotych za lot, co grubo przekracza koszt całego szkolenia paralotniowego.

Tak się złożyło, że w zeszły weekend byłem w Krakowie. Kiedy zauważyłem unoszący się nad miastem ogromny balon, to natychmiast pobiegłem w miejsce z którego wystartował.
Okazało się, że balon nie jest zwykłym balonem, tylko podczepioną do balona na sznurku platformą widokową. Balon jest połączony z platformą a platforma jest połączona liną z ziemią. Balon nie lata, tylko raczej unosi się w linii prostej do góry.

Uczucie, jakie towarzyszy wznoszeniu się, nie przypomina raczej latania, ale może być jego bardzo przyjemną namiastką. Balon unosi się w takim tempie, że można go porównać spokojnie do windy w wieżowcu a jak już zatrzyma się w najwyższym punkcie, to wiatr nim delikatnie kołysze, co dodaje mu uroku.

Lot balonem kosztuje 25 zł a tłumaczyć, jak się do niego dostać chyba nie trzeba. Wystarczy przejść na drugą stronę mostu i iść w kierunku ogromnej czaszy unoszącej się nad miastem. Kiedy tam przyszedłem, była niewielka kolejka, ale czekałem około 20 minut i udało mi się wejść do środka.

Widok z balonu jest piękny. Można zobaczyć cały Kraków w pełnej okazałości a obsługa twierdzi, że przy dobrej widoczności można zobaczyć nawet Tatry.

Balon nie jest czynny, kiedy wieje zbyt mocny wiatr lub jest kiepska pogoda, gdyż wznoszenie się na linie przy słabych warunkach atmosferycznych może być trochę niebezpieczne.

Doświadczenie unoszenia się w balonie nie jest do końca lataniem ale z pewnością zabiorę Babcię na przejażdżkę, jako posmakowanie tego pięknego sportu przed pierwszym lotem.

  • (Olek)