FOTOKOMÓRKA

Moderatorzy:
    pinot AgnesO

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

16/01/17 od pioter
W temacie: HISTORIA FOTOGRAFII

"Fotografowie białostoccy 1861-1915"

Książka nie tylko o starej fotografii

XIX-wieczna fotografia, zazwyczaj niewielka, naklejona na ozdobny kartonik, dziś co prawda trąci myszką, ale wówczas, gdy została wynaleziona i zaczęły powstawać pierwsze zakłady fotograficzne, była jednym ze znaków nowoczesności. Obrazy stwarzane już nie ręką artysty, lecz aparatem, utrwalane chemicznie na płytce miedzianej, a potem po udoskonaleniu procesów również na papierze w wielu egzemplarzach, miały walor realizmu i obiektywizmu, co odpowiadało hasłom i ideom epoki. Z dekady na dekadę stawały się coraz tańsze i pod koniec wieku swój portret mógł u fotografa zrobić właściwie każdy bez względu na poziom zamożności.
 
Stosunkowo szybko fotografia spopularyzowała się również w Polsce. Pierwsze studia powstały już w 1844 roku w Warszawie (m.in. zakład jednego z najwybitniejszych pionierów polskiej fotografii - Karola Beyera), czyli zaledwie 5 lat po wynalezieniu fotografii. Niedługo potem usługowe atelier powstały również w innych miastach. Zakładali je pionierzy zawodowej fotografii, którymi byli najczęściej samoucy szukający swoich sił w zupełnie nowej dziedzinie pod względem technicznym i biznesowym. Podejmowane przez nich próby są ciekawe nie tylko dla historyków fotografii, albowiem przez ich pryzmat można zobaczyć również wiele innych zjawisk ekonomicznych i społecznych tamtego czasu. Świetnie pokazał to Wiesław Wróbel w niedawno wydanej książce "Fotografowie białostoccy 1861-1915". Choć bohaterami pracy są fotografowie, to znajdujemy w niej też nader interesujący obraz Białegostoku, który w XIX wieku rozwijał się w zawrotnym tempie - dość powiedzieć, że w ciągu kilkudziesięciu lat z niewielkiej osady przy dobrach Branickich przekształcił się w stutysięczne miasto przemysłowe i handlowe. 
 
Okładka książki Okładka książki "Fotografowie białostoccy 1861-1915"
 
Punktem wyjścia do jej napisania stała się bogata kolekcja starych zdjęć w posiadaniu Mieczysława Marczaka. Większość reprodukowanych w niej fotografii pochodzi właśnie z tego źródła. Zebranie ich w jednej publikacji ma swoją ogromną wartość i sprawia, że książka jest wydawnictwem albumowym. Same zdjęcia jednak niewiele jeszcze mówią o ich autorach. Żeby zrekonstruować ich losy, dowiedzieć się, skąd pochodzili, dlaczego zajęli się fotografią i jak im układał się ich fotograficzny interes, Wiesław Wróbel - zawodowy historyk - zadał sobie niemało wysiłków. Dotarł do starych archiwów i rejestrów, przejrzał dawne dzienniki i ogłoszenia. Nie zawsze znalezione informacje wystarczały na wyjaśnienie wszystkich zagadek, w przypadku wielu fotografów zachowało się ich zbyt mało na stworzenie choćby podstawowej biografii, w przypadku jednak wielu innych skrupulatne poszukiwania autora okazały się bardzo owocne i przyniosły ciekawe rezultaty. 
 
Z książki dowiadujemy się, że pierwsi fotografowie przybywali do miasta z mniej lub bardziej odległych regionów Królestwa Polskiego, Niemiec czy Rosji. Ale nic w tym dziwnego, gdyż do dynamicznie rozwijającego się wówczas Białegostoku przyjeżdżało z zewnątrz wiele osób szukających zarobku i szansy w interesach.  Migracji sprzyjało wybudowanie w 1862 roku kolei warszawsko-petersburskiej przebiegającej przez miasto. Fotografowie w bogacącym się mieście mogli liczyć na niezłą klientelę, przede wszystkim na mieszczan, wśród których było wielu kupców i fabrykantów. Sami też zresztą pochodzili z warstw mieszczańskich, wśród właścicieli zakładów fotograficznych zaledwie dwoje wywodziło się ze stanu szlacheckiego (Wanda Bromirska i Stefan Kramkowski). W czasach opisywanych przez Wróbla istniały w sumie 33 atelier, co w porównaniu z innymi miastami było liczbą stosunkowo dużą. Niektóre działały bardzo krótko, gdyż ich właścicielom albo nie udawało się zdobyć wystarczającej renomy, żeby sprostać konkurencji, albo po prostu zmieniali zawód bądź miejsce dla prowadzenia swoich fotograficznych biznesów, inne (m.in. zakłady Cossmanna/Jaegera, Bromirskiej, Sołowiejczyków, Budryków, Pumpianów, Kapłańskiego i Bartmanna) istniały dłużej niż kilka lat, niektóre przetrwały nawet I wojnę światową, a jeden z nich, założony przez Józefa Szymborskiego w 1897 roku, działa do dziś (!). Spośród tych 33 zakładów aż 19 należało do osób pochodzenia żydowskiego, 7 niemieckiego i 6 do osób pochodzenia polskiego, co zresztą odpowiadało mniej więcej proporcjom narodowościowym ludności zamieszkującej w tamtych czasach Białystok. 
 
Pierwsi fotografowie nie mieli wykształcenia fotograficznego i pracowali w innych, często bardzo dalekich od fotografii zawodach. Tym niemniej na pewno posiadali wiedzę na temat procesu wykonywania i wywoływania zdjęć, gdyż wymagały jej ówczesne technologie (np. tzw. mokry kolodion). Dwaj pierwsi znani białostoccy fotografowie to Jan Wilhelm Diehl (prapradziadek autora niniejszej notatki) oraz Szloma Kryński. Obaj otworzyli swoje studia w 1863 roku i wiele wskazuje na to, że zafascynowali się fotografią w dużej mierze jako nowinką techniczną i uprawiali ją na poły hobbystycznie. Pierwszy z nich prowadził wcześniej w Warszawie zakład mydlarski i destylarnię, musiał mieć zatem sporą wiedzę chemiczną ułatwiającą opanowanie wywoływania i obróbki zdjęć. O drugim wiemy, że zajmował się krawiectwem. Ale nie był to żaden wyjątek, pionierzy fotografii często byli właśnie rzemieślnikami, wystarczająco zamożnymi, żeby móc zainwestować w niezbędną do wykonywania zdjęć aparaturę. Inaczej przedstawia się sprawa w przypadku pierwszego z prawdziwego zdarzenia profesjonalnego zakładu fotograficznego w Białymstoku założonego w 1865 roku przez Carla Ludviga Cossmanna, który już wcześniej z powodzeniem prowadził studio we Frankfurcie i dysponował zatem wiedzą fachową i sporym doświadczeniem. Cossmann sam jednak w Białymstoku nie pracował, a prowadzenie zakładu powierzył uczniowi-czeladnikowi Augustowi Jaegerowi pochodzącemu z Olecka. Zakład Cossmanna (potem przemianowany na Jaegera) był prawdopodobnie filią zakładu we Frankfurcie, co pokazuje, że dość wcześnie fotografowie, którzy osiągnęli sukces w jednym mieście, rozszerzali swój biznes też na inne, często bardzo odległe miejsca, w których mogli liczyć na klientelę. W kolejnych dekadach fotografowie wyuczali się już zawodu - jak August Jaeger - terminując u innych.  
 
Stronice książki z reprodukcjami zdjęć zakładu  Szymborskich Stronice książki z reprodukcjami zdjęć zakładu Szymborskich "Rembrandt"
 
Wiedza, pieniądze i umiejętności nie wystarczały do założenia zakładu. Władze rosyjskie w obawie przed wykorzystywaniem nowej techniki do celów politycznych, a zwłaszcza niepodległościowych, co zdarzało się często w gorącym okresie przedpowstaniowym (przypomnijmy chociażby zestaw zdjęć Pięciu poległych Karola Beyera zrobionych podczas wielkiej manifestacji patriotycznej w Warszawie w 1861 roku), opracowały specjalną procedurę dla fotografów chcących rozpocząć działalność zawodową. Wymagano od nich między innymi zobowiązania, że nie będą powielać żadnych zdjęć o charakterze politycznym. Opinię o fotografie, o jego prawomyślności i niekaralności, musiał również wydać miejscowy policmajster i nierzadko też komendant żandarmerii. Dokumenty, jakie przy tym powstały, zachowały się w dużej liczbie i dla autora książki były bodaj najlepszym źródłem wiedzy o dawnych fotografach i ich przedsięwzięciach. Opowiedziane na ich podstawie historie zawierają też wiele informacji o funkcjonowaniu carskich urzędów. W swych opiniach policmajstrzy często wykraczali poza samo stwierdzenie prawomyślności i wydawali również opinie ekonomiczne, takie na przykład, że nowy zakład nie jest potrzebny, gdyż istniejące w pełni zaspokajają potrzeby mieszkańców, albo że nie należy zezwolić na otworzenie kolejnego studia przez tą samą rodzinę, gdyż mogłoby to doprowadzić do zmonopolizowania przez nią rynku. Tak stało się w 1889 roku, gdy odmówiono uruchomienia przez Sołowiejczyków trzeciego atelier, komendant żandarmerii pisał wtedy: "pozwolić małżonkom Sołowiejczyk otworzyć w jednym tylko mieście trzeci zakład fotograficzny jest niepożądane, gdyż to tak, jak gdyby dać im do rąk pełne prawo zmonopolizowania fotografii w mieście i ustanawiania cen według własnego uznania".
 
Na uwagę zasługują wysiłki, jakich się podjął autor, żeby wydobyć na światło dzienne te zapomniane, ale jakżeż nieraz pasjonujące, losy pierwszych białostockich fotografów. Na podstawie informacji rozrzuconych w różnych archiwach zdołał stworzyć opracowanie na tyle kompletne, na ile było to możliwe. Ciekawie opowiedziane historie mówią przy okazji wiele o epoce. Nie przez pryzmat wielkich wydarzeń, lecz przez pryzmat spraw rzemieślników i przedsiębiorców. Śledząc ich poczynania poznajemy wiele szczegółów z życia codziennego Białostoczan i z historii rozwoju miasta, czytamy o handlu nieruchomościami, o infrastrukturze, o relacjach między wyznaniami, no i oczywiście o samej fotografii, o technikach, wyposażeniu pracowni i sposobach zabiegania o klienta. Historyczny tekst Wiesława Wróbla ilustrują stare fotografie ze zbiorów Mieczysława Marczaka, białostockiego pasjonata i kolekcjonera. Są to w większości pamiątkowe, pełne uroku portrety wykonane w atelier. Widzimy na nich mężczyzn, często ubranych w uniformy, kobiety ścisnięte gorsetami w wytwornych sukniach, roześmiane bądź zaciekawione sytuacją dzieci, wreszcie całe rodziny na wspólnych kadrach. Zdjęcia są starannie zrobione, ładnie oświetlone, poddane retuszowi i zazwyczaj opatrzone artystyczną litografią na rewersie zawierającą w formie plastycznej podstawowe dane o firmie. To typowe dla tamtych czasów mieszczańskie zdjęcia, ustawiane i kadrowane dość schematycznie. A mimo to niektóre z nich zaskakują mocą wyrazu. Chciałoby się zapytać, dlaczego dziś na zdjęciach "od fotografa" nie mamy takich intrygujących spojrzeń osób portretowanych jak właśnie na wielu z tych reprodukowanych w omawianym albumie.
 
Ładnie i starannie wydana książka-album z dobrymi reprodukcjami i świetnym opracowaniem historycznym wzbudzi zainteresowanie zapewne nie tylko wśród Białostoczan. Publikacja - mimo że podejmuje tematykę lokalną - pokazuje zjawiska i mechanizmy bardziej uniwersalne, charakterystyczne również dla innych regionów ziem polskich znajdujacych się wówczas pod zaborem rosyjskim. Może też posłużyć historykom fotografii z innych miast za wzór. 
 
***
"Fotografowie białostoccy 1861-1915", tekst historyczny: Wiesław Wróbel, fotografie z kolekcji Mieczysława Marczaka, Centrum Ludwika Zamenhofa, Białystok 2016

Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):


Notatki o podobnych miejscach: