Dróg czarnogórskich część druga
czyli niespodziewany strach w oczach
Jak się okazało, droga do Zabljaka była zupełnie przyzwoita w porównaniu do drogi z Zabljaka na południe:) Kilkadziesiąt kilometrów za miastem dojeżdżamy do miejscowości Savnic, za którą zaczyna się droga donikąd. Co lepsze, nie bardzo jest inna droga do wyboru:) Znowu pod górkę, ale tym razem zakręty są bardzo strome i symetryczne. Taką serpentyną dojeżdżamy do jakiegoś rozjazdu bez znaków. Wiemy tylko że mamy jechać na Niksič (w okolicy tego miasta jest monastyr, który chcemy obejrzeć). Zatrzymujemy się więc i patrzymy na mapę. W międzyczasie z przeciwnej strony nadjeżdża serbskie auto i pyta nas, czy ta droga dokądś prowadzi:)) Wymieniliśmy się więc informacjami i taką samą serpentyną dojechaliśmy do owego Niksič.
Już z trasy na Podgoricę widać w górze po lewej białą plamkę bardzo wysoko. To właśnie średniowieczny monastyr Ostrog wbity w skałę. Aby tam się dostać trzeba pokonać filmową drogę. Bardzo długą, bardzo krętą, nad przepaścią bez barierek. Na każdym zakręcie wbijałam palce w fotel. Trudno się na tej drodze minąć z jadącymi z naprzeciwka. Wyżej przynajmniej poustawiali pseudo-barierki w postaci kamieni, ale to nie zwiększało poczucia bezpieczeństwa:) Wjechaliśmy na tę drogę bez świadomości co nas czeka, ale jak teraz o tym myślę to nie wiem czy tę świadomość zawczasu chciałabym mieć:)