"Dzika" Europa
8 osób
Moderatorzy:
    Ola
Autorzy strony:
    Ola
Subskrybenci:
    pinot WiktorOnoff Ola Agata Atavus AgnesO mzag ruda

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

07/10/11 od Szymon
W temacie: Rosja

Ural Subpolarny – góra Narodnaja

Wyprawa na Ural Subpolarny, lipiec 2010

Народная (Narodnaja, Narodna, Naroda), najwyższa góra Uralu znajduje się w północnej części tych gór. Dojechać można do niej pociągiem

z Petersburga do Workuty. Wysiąść należy na stacji kolejowej Inta, położonej kilka kilometrów od miasta o takiej samej nazwie, założonego

w 1954 roku dla pracowników i więźniów obozów pracy.

 

Pociąg do Workuty Pociąg do Workuty (Szymon)

Pociąg do Workuty.

Z Inty należy się udać kamienno-szutrową drogą do kopalni kwarcu. Droga została zbudowana dla ciężarówek wożących urobek oraz pracowników kopalni. Na jej początku spotkać można także pracowników wycinających drzewa i budujących gazociągi Gazpromu a także grzybiarzy.

Do gór jest około 120 km, choć dokładnej odległości nikt podać nie potrafi. Każdy zapytany mówi o innej i jest święcie przekonany o swojej racji. Wynajęcie Urala (ciężarówki mogącej zawieźć w góry) kosztuje ok. 30’000 rubli. Cena wydaje się wysoka, ale staje się bardziej zrozumiała w miarę przebywania drogi do gór.
Można iść na piechotę i po drodze liczyć na okazję. Ludzie mili i uczynni. Chętnie pomagają i nawiązują rozmowy.
Drogę przecina rzeka Kożym. Nie ma nad nią rzecz jasna mostu, jest tylko bród, który ciężarówki przebywają z niemałym wysiłkiem. Nie miałem okazji przechodzić przez jej zimne i wartkie wody pieszo. Cieszę się z tego niebywale.
 

Niekończąca się droga Niekończąca się droga (Szymon)

Droga w góry. Na początku nie widać ich nawet na horyzoncie.

Kopalnia wydaje się sprzyjającym miejscem dla turystów, ale znajduje

się na drugim brzegu bystrej rzeczki spływającej z gór i nie warto się tam zapuszczać ze względu na wysokie ceny i brak gościnności dla turystów. Turysta, jeśli już tam dotrze, musi mieć pieniądze lub radzić sobie sam. Taką mentalność wyznają zarządcy kopalni.

 

Tak czy inaczej, z kopalni idzie się już o własnych siłach, gdyż nic nie jest

w stanie dojechać w wysokie góry. Nic prócz koni i ich jeźdźców. Ale o tym już innym razem. 

 

A oto kilka stron z dziennika podróży dotyczących samego podejścia

na Narodną…


16.07.2010

Wstałem, ale zbierały się chmury i mocno wiało, więc poszedłem spać dalej. Chłopaki wciąż śpią, nie wiem, która godzina. Mocno wieje, świeci słońce, chwilami zacina deszczem spod chmur kłębiących się nad granią. Ruszamy po śniadaniu. Jest 14.35. Dzień był straszny. Około siedemnastej zaczęło mocno padać i wiać. Rozbiliśmy się parę chwil później cali mokrzy. Rozkładanie namiotów było trudne. Wybraliśmy kiepskie miejsce – bardzo wietrzne, ale płaskie. Zupki zrobiliśmy na butli, zjedliśmy 3 czekolady

i śpiewaliśmy. Namiot kładł się w tym czasie na nas. Silnie wiało. Potem poszliśmy spać. Ale po około czterdziestu minutach namiot Staszka zaczęło zwiewać. Po kolei puszczały śledzie. Przenieśliśmy się do Krzyśka. Część rzeczy zwiało. Spaliśmy jak sardynki, we czterech w dwuosobowym namiocie.

 

Wyspałem się, mimo że spałem przy ścianie. Myśleliśmy o poddaniu się

i wycofaniu. W końcu wobec braku wiatru i deszczu ruszyliśmy. Mniej padało i wiało (17.07.2010). Zachmurzenie jednak pełne. Tempo marszu niewielkie – ok. 1km/h. A to z powodu braku ścieżki – tzn. ścieżki były,

ale zamieniały się: pierwsza w drugą a druga w trzecią a ta z kolei niknęła pośród traw i kosodrzewiny… Czterdzieści minut zajęło nam przejście strumyka (wielki, ostry, rozgałęziający się i stromy), ale przeszliśmy suchą nogą. Na wyspach pośród rozgałęzień strumyka jak w dżungli. Niesamowicie wielkie rośliny, liście. Mokro. Namioty rozbiliśmy za garbem, tym razem osłonięci od wiatru. Zupki znów zrobiliśmy na butli

po nieudanych poszukiwaniach jaskini (stara kopalnia - zasypana). Zjedliśmy jeszcze budyń i dwie czekolady. Kiedy przestało padać, wielkim wysiłkiem rozpaliliśmy ogień i na nim zrobiliśmy drugie danie. Zasnęliśmy 

ok. północy.


18.07.2010

W nocy zaciągało od kamieni zimnem i podwiewało polarnym wiatrem, ale rano obudziło nas cudowne słońce i tylko lekko zachmurzone niebo. Jest jedenasta. Jemy śniadanie (suchary z Inty, krem czekoladowy) i zaraz ruszamy. Atakujemy Narodną bez namiotów i bagaży. To około dziewięciu kilometrów w jedną stronę według mapy z lat 80. Na dole widzieliśmy pięcioro turystów z psem i plecakami idących w góry. Wczoraj gościa

na koniu, z luzakiem wracającego z gór.

Narodną udało się zdobyć. Pogoda była świetna – prawie bezchmurne niebo. Wyruszyliśmy o dwunastej a wróciliśmy 22.30-23.30. Na szczycie byliśmy ok. siedemnastej. W drodze powrotnej wiało niemiłosiernie. Głazy potężne – jak pokój niektóre, przy szczycie wszystko oblodzone, ale trasa łatwa, mało stroma. Spotkaliśmy turystów z Uralu południowego (rozbili obóz przy jeziorze u stóp Narody). Po powrocie zjedliśmy dwa obiady. Zrobiliśmy herbatę i poszliśmy spać. Piękny – jaskrawoczerwony – był zachód, ale tylko jego część widzieliśmy.

 

Odtąd zaczęliśmy już wracać, choć spotkało nas jeszcze wiele przygód,

ale to już inna opowieść.


 

Widok na Syberię Widok na Syberię (Szymon)

Widok ze szczytu Narody na Syberię.
 

  
Góra Naroda z perspekywy Góra Naroda z perspekywy (Szymon)

Góra Naroda z perspekywy.

  • Ural. Widok z Narodnej. Ural. Widok z Narodnej. (Szymon)
Ostatnio komentowane na stronie:
14/11/2010 MG

Wodospady Krka

Plitwice w gorszym wydaniu.
3 komentarze, ostatni z 06/11/2018 od Jacko
02/09/2014 ruda

Gjipe

najpiękniejsza plaża w Albanii
3 komentarze, ostatni z 05/11/2018 od Jacko
19/08/2014 ruda

Ksamil

1 komentarz z 26/05/2017 od orciobiq