Na odsłuchu
12 osób
Moderatorzy:
    MarcinM

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

28/10/13 od MarcinM
W temacie: Some People Never Know

Pewna Firma

Krótki żywot supergrupy

Supergrupy, jak tylko spojrzę wstecz i prześledzę to zjawisko do dnia dzisiejszego, są takimi tworami, od których wymaga się Bóg wie czego. Wiadomą rzeczą jest, że często termin „supergrupa” jest zupełnie nie na miejscu w stosunku do prezentowanej muzyki.

Takie wrażenie odnoszę słuchając Chickenfoot - świetnego na poziomie wykonawczym, przebojowego, a przy tym zupełnie nijakiego projektu panów Joe Satrianiego, Sammy'ego Hagara, Chada Smitha i Michaela Anthony'ego. Tak też było ostatnio z grupą Black Country Communion, którą tworzyli Glenn Hughes, Joe Bonamassa, Jason Bonham i Derek Scherininan. Weszli na scenę świetnie (pierwszy album to naprawdę mistrzowska robota), potem zaczęli popadać w sztampę, by ostatecznie rozlecieć się, gdzieś po trzecim albumie. W międzyczasie Bonamassa zdążył ściąć się z Hughesem.

Nieco inaczej podchodzę do grupy The Firm, która może być naprawdę ciekawą sprawą dla fanów klasycznego hard rocka. 

Formację tworzyli giganci tamtych lat: Jimmy Page, Paul Rodgers, stary sesyjny wyjadacz Tony Franklin (bas) i znany z Uriah Heep, AC/DC czy grupy Manfreda Manna perkusista Chris Slade (pierwotnie w skład formacji miał wchodzić Bill Bruford (ex-Yes, King Crimson, Genesis).

W 1985 roku panowie wydali płytę „The Firm”, nagraną dla wytwórni Atlantic i odnieśli spory sukces. Nic w tym dziwnego – połączenie głosu Bad Company i Free oraz gitary, która doprowadzała kobiety do ekstazy, a wszystko to podparte sekcją rytmiczną dużo więcej niż dobrą.

Co ciekawe – Rodgers i Page postanowili nie grać na żywo utworów swoich macierzystych kapel, stawiając na nowy materiał plus utwory z solowego dorobku. A mieli na koncie numer „Radioactive”, który naprawdę nieźle radził sobie na ówczesnych listach przebojów.

W 1986 roku ukazała się płyta „Mean Business”, o nieco mniejszej sile rażenia, jednak mogąca się podobać, zwłaszcza po którymś kolejnym obrocie.

Dla mnie ta grupa przede wszystkim pokazuje, jak charakterystycznymi i niepodrabialnymi (chociaż epigonów było i jest wielu) wykonawcami są pierwszoplanowe postacie Firmy. Warto znaleźć te płyty i samemu się o tym przekonać.