Na odsłuchu
12 osób
Moderatorzy:
    MarcinM

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

14/10/13 od MarcinM
W temacie: Some Years After

Bez buntu nie ma poezji

Krótko o życiu i twórczości Patti Smith

Patti Smith na koncercie w Mannheim, Rosengarten, Niemcy Patti Smith na koncercie w Mannheim, Rosengarten, Niemcy (Klaus Hiltscher CC-BY-SA / http://en.wikipedia.org/wik...)

Gdy nastoletnia Patti Smith w 1967 roku wyjeżdżała do Nowego Jorku, z małomiasteczkowego Deptford Township w stanie New Jersey, nawet w najśmielszych fantazjach nie przypuszczała, jak potoczą się jej losy.

Po rzuceniu studium nauczycielskiego i zrezygnowaniu z wątpliwej kariery w fabryce samochodów, zafascynowana Arthurem Rimbaudem, ale też Bobem Dylanem (którego album „Blonde On Blonde” traktowała jak relikwię) chciała zostać poetką.

Nowy Jork, stolica nowej hipisowskiej kultury, wyrosłej z gruntu beat generation, w tamtych latach wydawał się idealnym miejscem dla początkującej artystki.

Jednak Patti nie została ikoną pacyfistycznego ruchu, ale matką chrzestną gniewnego punk rocka. Do śpiewania zachęcało ją wielu, między innymi ówczesny partner – fotograf Robert Mapplethorpe, a także obłędny prorok bitników - William Burroughs. Pierwsze nagrania zrealizowała w studiu Electric Ladyland, założonym przez Jimiego Hendrixa (gdzie zresztą spotkała gitarzystę niedługo przed jego nagłą śmiercią). Tam, z zebranym naprędce zespołem, zrealizowała swoją wersję „Hey Joe”, w hołdzie dla Jimiego, poprzedzoną poetycką introdukcją, zaczynającą się słowami: „Honey, the way you play guitar makes me feel so, makes me feel so masochistic”.

Było to w roku 1974. Wówczas Patti Smith miała już na koncie trzy tomiki poezji - „Seventh Heaven”, „Early Morning Dream” (wspominam niejako z obowiązku, bo to rzecz wydana w bardzo małym nakładzie) i „Writt”.

Przełom nastąpił w 1975 roku, wraz z wydaniem debiutanckiej płyty „Horses”, która przewróciła wiele spraw do góry nogami – przede wszystkim okładka – ascetyczna fotografia, wykonana przez Mapplethorpe'a, która początkowo miała wyglądać inaczej – Patti, na wzór swojego wielkiego Boba Dylana, otoczona ulubionymi przedmiotami, jak Dylan na okładce „Bringing It All Back Home”. Ostatecznie dostaliśmy dziewczynę ubraną rozchełstaną męską koszulę, ostrzyżoną na Keitha Richardsa (czyli wtedy raczej „na chłopaka”), co dawało wrażenie androgynizmu. Na jej twarzy zaś widać odzwierciedlenie rebelii. Rebelii wyrosłej z rozczarowania utopijnymi ideałami hipisów, rebelii wracającej niejako do nonkonformizmu wczesnych bitników.

Można niby powiedzieć, żę Patti Smith blisko było do Jima Morrisona, jednak nie znajdziecie u niej pierwiastka samozagłady. Patti nie cechowała się nigdy dionizyjską postawą. Może dlatego do dziś żyje i ma się dobrze - pisze, od czasu do czasu nagrywa, mimo wielu życiowych zakrętów, jak śmierć ukochanego męża Freda Smitha, gitarzysty grupy MC5.

Rola poezji, wraz ze zmianami ustrojowymi, społecznymi i gospodarczymi, zmieniała się na przestrzeni wieków. Miejsce poezji i poety we współczesnym świecie jest inne – poeta nie pisze dla króla czy swojego mecenasa. Poeta wychodzi ze zwykłej, szarej codzienności. Żyje tak jak my, oddycha tym samym powietrzem, ale potrafi buntować się przeciw temu, co zdaje się mu niesprawiedliwością.

Bo bez buntu nie ma poezji, bez buntu nie ma punk rocka, wreszcie – bez buntu nie ma Patti Smith.