Rozmówki na kempingach
Po raz pierwszy na Węgrzech i w Słowenii.
1. Mezőzombor-Mád
- Deutsch?
- Ne.
- English?
- Ne.
Chwytam się ostatniej deski ratunku jak brzytwy:
- Gawaritie pa ruskij?
Zniecierpliwiona kobieta przestaje kręcić głową i z dumą odpowiada:
- Magyar?
Doprawdy nie wiem, jak się dogadaliśmy.
(pd)
O Motelu Borto przewodnik Collegium Vini pisze: "do Borto Apokalipsa na pewno nie dotrze". Ja mam wrażenie, że dotarła na kemping Borto. Pusto, niezbyt czysto, ciemno. Atrakcją jest staw z rybami, dwie owce przechadzające się nad ranem obok namiotu, no i oczywiście winnice wokół. Cena za noc: 6 euro. We wrześniu raczej tylko dla wilków stepowych i wędkarzy. Dojazd: jadąc drogą 37 z Szerencs przy skrzyżowaniu z drogą Mezőzombor-Mád zauważymy po lewej stronie dużą tablicę informacyjną.
2. Eger
- I would like to pay...
- Dwa tysiące siedemset pięćdziesiąt dwa forinty - doskonałą polszczyzną odpowiedział mężczyzna o wyglądzie gitarzysty zespołu Omega. Na chwilę zaniemówiłem. Chciałem się odwdzięczyć choć jednym słowem węgierskim, ale było to ponad moje możliwości. Janos - obecnie szef kempingu Tulipan w Egerze - był fanem naszej drużyny piłkarskiej i zespołu SBB. W latach siedemdziesiątych był tak blisko Polski, że nauczył się polskiego.
- A wiesz, że teraz w SBB gra na perkusji Gabor Nemeth? - spytałem.
Nie wiedział.
(pd)
Przy okazji SBB z Węgrem na perkusji:
3. Strunjan
- Szukasz plaży? Chodź, pokażę ci. - zagadnął mnie pracownik kempingu w Strunjanie, gdy po rozbiciu namiotu wypatrywałem morza. Przeszliśmy kilkanaście metrów, po czym rzekł:
- Widzisz? Pójdziesz wzdłuż saliny, tylko pięć minut, tam jest plaża.
No i wszystko jasne, po słowiańsku oczywiste. Nie mówił po polsku, ale od razu myśl sama przekładała na polski.
(pd)
Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):
