Pub stylizowany na PRL
No To Cyk w Gdańsku.
Jest coś takiego w okresie PRLu, że patrzy się na niego z rozrzewnieniem. Nawet jeżeli osobiście się tych czasów nie pamięta, nie umniejsza to śmieszności ówczesnych absurdów. U tych natomiast, którzy okresu tego nie doświadczyli, pamiątki owych czasów wzbudzają nostalgię. Nie było kolorowo, a jednak jakoś tak... barwnie.
Zapewne dlatego mamy w Polsce wysyp knajp stylizowanych na czasy PRLu. Znajdziemy je w każdym mieście. Nie to żebym sobie te miejscówki jakoś szczególnie upatrzyła, ale z racji osób mi towarzyszących zdarzało mi się w tych pubach bywać.
Miejsca te często oferują tanią czystą i kiszone ogórki do zagryzania, na ciepło można dostać żurek, jak herbatę to tylko czarną i zazwyczaj w szklance w metalowym koszyczku. Ma to swój urok, oj ma. W takich miejscach mamy "prywatki" a nie imprezy, koniecznie w stylu "u cioci na imieninach".
Z dużym sentymentem wspominam gdański No To Cyk. Bar jest piętrowy, dużo tam ludzi (zwłaszcza studentów), w tle leci "Tańcz głupia tańcz" i inne hity tamtych czasów, których nawet nie pamiętam. To co mnie rozbawiło to gablotka w damskiej ubikacji (w męskiej nie byłam, więc nie wiem czy i tam znajduje się tego typu wyprawka). Za szklaną gablotą mamy relikwie czasów PRLu - charakterystyczny kubek, jakaś szczoteczka do zębów, jednak uśmiech na mojej twarzy wywołał ręcznik w niebieską kratkę. Dlaczego? Identyczny leży w szafie u moich rodziców. Mają go do dziś.
Dlatego polecam gorąco. Jeżeli kiedyś znajdziesz się w okolicy ul. Chlebnickiej 2 w Gdańsku, wstąp na kieliszek wódki wart 4 zł i obejrzyj gablotę relikwii - może znajdziesz tam coś z domu Twoich rodziców. A jak nie, wspomnij chociaż niebieski ręczniczek.
Kawa w metalowym koszyczku.
(limaoscarjuliet, CC BY 2.0, http://www.flickr.com/photo...)
Gdzie leży Stargard Szczeciński?
Krótka lekcja geograficzno-matematyczna o tym, co ma Stargard do zmiany czasu.