Wpisy:
Notatki
72 (+181/-0)
Komentarze
3 (+0/-0)
RSS
RSS
Warszawa-Budapeszt
czyli bałkańskiego tripa przystanek pierwszy
Od początku: przez Polskę jechało się jak zwykle w korkach i po remontach gdzie "praca wre". Do Cieszyna 6h, a potem kilkadziesiąt kilometrów przez czeskie wioski i niezauważalna słowacka granica. Słowacka autostrada robi wrażenie (dlaczego jest tak, że obce zawsze nam się bardziej podoba?:)) Benzyna droższa (ok. 1.4€).
Mieliśmy jechać prosto do Belgradu z Warszawy, ale jako że wyjechaliśmy dopiero ok. 14, nie było sensu pojawić się w Belgradzie nad ranem, niewyspani. Dlatego zdecydowaliśmy, że przenocujemy w Budapeszcie. I przy okazji rzucimy okiem na krainę Lajosa Kossutha.
Przyszło nam więc zboczyć z tejże świetnej autostrady słowackiej na Bratysławę. Zastała nas iście polska dróżka bez pobocza, dość kręta. I tak do granicy w Komarno, znów niezauważalnej.
Na Węgry wjechaliśmy w rytm "Dziewczyny o perłowych włosach", aby trochę wdrożyć się w ten nikomu nic nieprzypominający język. Na stacji zakupiliśmy winietę elektroniczna (wygląda to jak doładowanie telefonu, Pani wpisała do systemu nasz nr rejestracyjny). Cena najkrótszej możliwej -4-dniowej, ok. 20 zł. Potem autostrada aż do samego Budapesztu-tak powinno się wjeżdżać do stolicy!
Postanowiliśmy spać na kempingu w centrum, o którym usłyszeliśmy od znajomych (Haller Camping). Walking distance to to nie był, ale sam kemping o bardzo fajnym standardzie. Można przybyć nawet o 1 w nocy:) Cena za 3os z namiotem-27€, wszystko w cenie (prąd, parking, sanitariaty). Jedyny mankament-trafiliśmy miejsce z twardą ziemią. Ale poradziliśmy sobie z naszym namiotem, który praktycznie sam się rozkłada.
Następnym krokiem była oczywiście wyprawa po lokalne piwko na pobliską stację benzynowa. I tu niemiłe zaskoczenie-od godziny 23 obowiązuje prohibicja..dlaczego nikt tego nie sprawdził wcześniej?:)) Obeszliśmy parę ulic w poszukiwaniu jakiegoś baru, ale nie znaleźliśmy nic, co nas zresztą nie zdziwiło, szczególnie że okoliczna dzielnica przypominała warszawski Żoliborz:) Troszeczkę zawiedzeni, udaliśmy się spać. Obudził nas wielki gorąc o 8 rano. Jak Budapeszt taki ciepły to nie wiem co będzie dalej!:) Pojechaliśmy do centrum na starówkę, bardzo zresztą ładną i wypiliśmy kawę w kawiarni z widokiem na majestatyczny węgierski parlament. Wyjechaliśmy do Belgradu, zostawiając z sobą świetnie zadbane nadbrzeże Dunaju. Naszej Wiśle brakuje jeszcze paru lat do takiego poziomu:)
Tbc..
Mieliśmy jechać prosto do Belgradu z Warszawy, ale jako że wyjechaliśmy dopiero ok. 14, nie było sensu pojawić się w Belgradzie nad ranem, niewyspani. Dlatego zdecydowaliśmy, że przenocujemy w Budapeszcie. I przy okazji rzucimy okiem na krainę Lajosa Kossutha.
Przyszło nam więc zboczyć z tejże świetnej autostrady słowackiej na Bratysławę. Zastała nas iście polska dróżka bez pobocza, dość kręta. I tak do granicy w Komarno, znów niezauważalnej.
Na Węgry wjechaliśmy w rytm "Dziewczyny o perłowych włosach", aby trochę wdrożyć się w ten nikomu nic nieprzypominający język. Na stacji zakupiliśmy winietę elektroniczna (wygląda to jak doładowanie telefonu, Pani wpisała do systemu nasz nr rejestracyjny). Cena najkrótszej możliwej -4-dniowej, ok. 20 zł. Potem autostrada aż do samego Budapesztu-tak powinno się wjeżdżać do stolicy!
Postanowiliśmy spać na kempingu w centrum, o którym usłyszeliśmy od znajomych (Haller Camping). Walking distance to to nie był, ale sam kemping o bardzo fajnym standardzie. Można przybyć nawet o 1 w nocy:) Cena za 3os z namiotem-27€, wszystko w cenie (prąd, parking, sanitariaty). Jedyny mankament-trafiliśmy miejsce z twardą ziemią. Ale poradziliśmy sobie z naszym namiotem, który praktycznie sam się rozkłada.
Następnym krokiem była oczywiście wyprawa po lokalne piwko na pobliską stację benzynowa. I tu niemiłe zaskoczenie-od godziny 23 obowiązuje prohibicja..dlaczego nikt tego nie sprawdził wcześniej?:)) Obeszliśmy parę ulic w poszukiwaniu jakiegoś baru, ale nie znaleźliśmy nic, co nas zresztą nie zdziwiło, szczególnie że okoliczna dzielnica przypominała warszawski Żoliborz:) Troszeczkę zawiedzeni, udaliśmy się spać. Obudził nas wielki gorąc o 8 rano. Jak Budapeszt taki ciepły to nie wiem co będzie dalej!:) Pojechaliśmy do centrum na starówkę, bardzo zresztą ładną i wypiliśmy kawę w kawiarni z widokiem na majestatyczny węgierski parlament. Wyjechaliśmy do Belgradu, zostawiając z sobą świetnie zadbane nadbrzeże Dunaju. Naszej Wiśle brakuje jeszcze paru lat do takiego poziomu:)
Tbc..
Powiększ
Ostatnio komentowane notatki autora:
Notatki o podobnych miejscach: