Autor maria
subskrybuj autora
(subskrybuje: 1 osoba)

subskrybuj autora, jeśli chcesz otrzymywać informacje o jego nowych notatkach.

Wpisy:
Notatki 37 (+116/-0)
Komentarze 15 (+0/-0)
RSS RSS
Zarejestruj się

20/04/12 publiczna
W temacie: Mongolia

Deszczowy dzień na stepie w Mongolii.

Czyli kartka z pamiętnika pisanego podczas konnej wycieczki po stepach.

Jest 2:35, leżę w rozbębnionym przez krople deszczu namiocie. Środek Azji, Mongolia. Jesteśmy zagubieni gdzieś w stepie, jesteśmy wykończeni, przemarznięci, przemoczeni. Jest sierpień, czyli czas wakacji i chillout-u a my w naszej bańce – namiocie, odseparowani od tej mokrej, strasznej pogody, na północy kraju, na naszej konnej wyprawie. Tak jak wczoraj rano, budzimy się, z przerażeniem obserwując jak wiatr szamocze kopułą namiotu i na trzy cztery wyskakujemy w deszcz, do jurty na śniadanie. Mongo herbata w miseczkach, świeży, maślany kożuch z mleka i ciacha, żeby zaraz ruszyć dalej konno w step. Jak wariaci - jest osiem stopni, a wiatr potęguje sytuację i sprawia, że zimno nas przewierca. A my dalej, dygocząc z zimna, stępem wleczemy się przed siebie i tak siedem godzin. Nasz dwunastoletni mongoł, tłumacz moich rozmiarów, pożyczył mi swój tradycyjny, wełniany, fioletowy, przepasany żółtą szarfą płaszcz. Opatulona nim, sunę przez te trawy. Za przewodnikiem Tolką przedzieram się przez modrzewiowe lasy, o podszyciu z żółtych kwiatków pięciornika. Żeby się rozgrzać, czasem zmusimy nasze szkapy do galopu, ale one wyglądają na zmęczone i mało chętne do tej współpracy. W końcu pod wieczór dotarliśmy i w ostatnim momencie przed ulewą, udało nam się rozbić namioty i rozpalić ogień pod garem, nasz mongoł długo pracowicie, toporkiem dzielił jakieś suszone mięso, żeby na nim ugotować kolację, a my z dziewczynami zajęłyśmy się wodą na herbatę i kawę. Jak na kawę ohydna, ale w tych warunkach bezcenna. W końcu, jak deszcz zmusił nas do schowania się w naszej furze, rozłożyliśmy się całą ekipą na wszystkich siedzeniach i zjedliśmy tę kaszę z groszkiem, kapustą i mięsem, dyskutując z naszymi mongolskimi chłopakami (tłumaczem i przewodnikiem) o światowej piłce nożnej. Dziewiętnastoletni przewodnik Tolka (w ciągu roku student prawa, jeżdżąc konno, jako przewodnik dorabia w wakacje) lepiej znał się na naszych polskich piłkarzach niż my. Mając nadzieję, że przestanie lać czekaliśmy jeszcze trochę, ucząc się na zaparowanych szybach staro-mongolskiego pisma, żeby w końcu, na trzy cztery, przebiec do mokrych namiotów. Z moją przyjaciółą zawinęłyśmy się w swoje śpiwory i chyba przez godzinę słuchałyśmy na dobranoc Tears in Haven z komórki – jedynej piosenki, jaką mam na niej. O drugiej pobudka, żeby poprawić szpilki od namiotu, według teorii, że naciągnięty namiot mniej przemoknie. Mam ogromną nadzieję że się sprawdzi, na razie, po szóstej godzinie, powiedziałabym, że jest wilgotno, a jak zasnę, mam nadzieję że obudzę się, żeby zobaczyć, że jest sucho a nie bębni w namiot na (kolejny) dzień dobry. Ale i tak uważam, że to wszystko to niesamowita magia i kosmos :) !

(M.Rupińska)

(M.Rupińska)

(M.Rupińska)

  • (M.Rupińska)