Autor maria
subskrybuj autora
(subskrybuje: 1 osoba)

subskrybuj autora, jeśli chcesz otrzymywać informacje o jego nowych notatkach.

Wpisy:
Notatki 37 (+116/-0)
Komentarze 15 (+0/-0)
RSS RSS
Zarejestruj się

30/05/12 publiczna
W temacie: Chiny

Wielki Mur Chiński

Mało jest tak słynnych budowli na świecie, jak ta wielka fortyfikacja, krążą o nim niesamowite legendy i historie, zapraszam więc na relację z pikniku na Wielkim Murze Chińskim.


China Daily podaje, że łączna długość budowli wynosi 8851,8 km, ale trzeba wiedzieć, że Mur Chiński, to nie tylko zabudowania, ludzką ręką wzniesionych jest z 6259,6 km muru, natomiast 2232,5 km składa się z barier naturalnych takich jak rzeki, czy góry i do tego jest jeszcze 359,7 km rowu. Nie mniej jednak, są to liczby abstrakcyjne dla nas, dla porównania sprawdziłam, że łączna długość granic Polski wynosi 3511 km.
 

 
Mur Chiński rzeczywiście jest największą budowlą tego typu na świecie, słyszy się często opinie, że jest to jedyna taka fortyfikacja, widoczna gołym okiem z księżyca, tak to niestety nie jest, za to z niskiej orbity okołoziemskiej jest widoczny.

Pierwszy "Wielki Mur", jak mówią podania, wzniósł pierwszy cesarz Chin w III wieku p.n.e., miała to być budowla obronna przed najazdami sąsiadów i symbol władzy cesarza. Znaną do dziś postać mur uzyskał dopiero za dynastii Ming w XV wieku. Dynastia ta, obawiając się potężnego imperium mongolskiego, postanowiła zbudować, wykorzystując fragmenty starożytnego muru, ciągły system fortyfikacji – od granic Korei, aż po pustynię Gobi. Krążą straszne historie związane z budową Muru, doczytałam się, że na przykład nieposłuszeństwo karano wmurowaniem żywcem w ściany fortyfikacji…

Jak pisałam już w innych notatkach, nie jestem fanką „turystyki masowej” i tłumów ludzi. I przyznam, że po miesiącu mojej azjatyckiej podróży miałam już dosyć wszystkiego, co miało gwiazdki w przewodniku, muzeów, kolejek, kas, biletów, jarmarków, pamiątek, ogrodzeń i tym podobnych. Ale byłam w Pekinie, skąd miałam za parę dni wracać do Polski, a moja stopa dalej nie stanęła na Murze Chińskim - i bardzo już nie miała ochoty tam się pojawiać. Nawet nie macie pojęcia, jak marzyłam, żeby tylko znaleźć gdzieś w Pekinie spokojny park i zniknąć w nim, obserwując spokojne ruchy Tai-Chi, a nie przepychać się między tłumami. No ale z drugiej strony to w końcu Mur Chiński…

W końcu w ramach kompromisu, kupiliśmy arbuza i inne owoce, ubrałyśmy się z dziewczynami w kolorowe sukienki, i zrobiłyśmy sobie piknik na tej fortyfikacji. Najpierw szybko przecisnęliśmy się przez tłumy, odeszliśmy jakieś 2km od wejścia na mur, gdzie już było spokojnie i turyści nie docierają i w efekcie dzień na murze wspominam bardzo dobrze, jako fajne, jednak spokojne miejsce i mimo wszystko uważam, że warto go zobaczyć, bo ta „wijąca się gąsienica” w nieskończoność przez te wilgotne Chiny jest naprawdę imponująca!