KomentatorAutorWydawca MarcinM
Marcin
subskrybuj autora
(subskrybuje: 2 osoby)

subskrybuj autora, jeśli chcesz otrzymywać informacje o jego nowych notatkach.

Wpisy:
Notatki 159 (+270/-0)
Komentarze 121 (+93/-0)
RSS RSS
Zarejestruj się

08/10/13 publiczna

Michele Soavi - spóźniony debiutant

Gdy przychodzi mi na myśl nazwisko Michele'a Soaviego, to automatycznie mówię sobie w myślach: „facet nie miał szczęścia”. Bo Soavi to naprawdę utalentowany twórca horrorów i to takich, które powinny znaleźć się na liście pozycji obowiązkowych każdego szanującego się fana gatunku.

Jako reżyser debiutował w 1987 roku filmem „Deliria”, w stworzeniu którego pomogły mu takie osobowości jak George Eastman, Joe D'Amato (znany z takich produkcji jak „Buio Omega” czy „Anthropophagus”, gdzie zresztą George Eastman zagrał główną rolę), Dario Argento i Lamberto Bava (syn słynnego Mario Bavy).

Przyszły reżyser rozpoczął jednak przygodę z filmem od grywania w filmach mistrzów starszego pokolenia, w złotym okresie włoskiego horroru. I tak można go zobaczyć choćby w „Mieście żywej śmierci” ojca chrzestnego gore Lucio Fulciego, „Rosso Sangue” D'Amato, „Demonach” Lamberto Bavy czy „Phenomenie” Argento.

W czasie gdy Soavi zabrał się za reżyserię, włoskie kino grozy chyliło się już ku upadkowi.

Z całą pewnością warto zapoznać się z dwoma filmami, które wyszły spod ręki reżysera – wspomnianą „Delirią” i „La Chiesa”(„Kościół”).

Pierwszy z nich to slasher, rozgrywający się w starym, obskurnym teatrze, przemycający coś z dusznej atmosfery giallo.

"La Chiesa" to swego rodzaju hołd dla plastyczności w filmach Mario Bavy (trochę kłania się „Maska diabła”) i sennych, koszmarnych wizji w stylu Argento (który zresztą jest tu producentem). Tytułowy kościół został zbudowany w miejscu, gdzie w zamierzchłych czasach krzyżowcy złożyli ciała wymordowanych wcześniej mieszkańców wioski, podejrzanych o konszachty z diabłem.

Zaraz potem akcja przenosi się do czasów współczesnych, a już wkrótce demony przeszłości dają znać o sobie...

W kolejnych latach Soavi kręci jeszcze „Sektę”, inspirowaną „Dzieckiem Rosemary”, oraz zawierającm elementy komediowe „Cemetery Man”.

Tak minęła pierwsza połowa lat 90-tych, owocna dla Soaviego artystycznie, lecz niestety nie komercyjnie. Nic więc dziwnego, że Michele Soavi do dnia dzisiejszego nie wrócił do kina grozy.

Warto jednak pamiętać, że jego filmy są bardzo dobrym podsumowaniem włoskiej dekady horroru.