Stout
Skąd pomysł, żeby napisać Odyseję
Kiedy mieszkaniec Kilkenny idzie rano do pracy, mija rzędy aluminiowych beczek ustawionych przed pubami, a obok niego przesuwają się z łoskotem po jezdni ciężarówki z piwem. Hotel przy John’s Green, gdzie się zatrzymałem, znajduje się wprawdzie daleko od browaru, ale ulicę wypełnia zapach gotującej się brzeczki, a pobliskie skrzyżowanie zdobią reklamy porteru. Ponieważ nie wiem, co począć z wolnym czasem, robię kilka zdjęć i wczesnym popołudniem idę do pubu w jednopiętrowym budynku o parterze pomalowanym na niebiesko i zamawiam piwo ciemniejsze niż obsydian. Nie jestem tu sam, bo Irlandczycy z Kilkenny to marzyciele, którzy spędzają urlop nad szklankami trunku. Kiedy wieczorem tęsknię za jakąś odmianą, rozpoczynam odyseję w poszukiwaniu przybytku idealnego. Przed progiem pubu rozbrzmiewającego tonami uilleann pipes, dud irlandzkich, przepuszczam miejscowych ulissesów, którzy popychając dwuskrzydłowe drzwi zaglądają do środka i jak ja wahają się, czy zostać tu, czy szukać innej przystani.