Stubaier Gletscher
Gdzie na narty (i nie tylko), kiedy wszystko kwitnie?
Majówka w tym roku była dla nas wyjątkowo łaskawa - zarówno jeśli chodzi o dni tygodnia, jak i pogodę. Kiedy wszyscy znajomi planowali rowery, grille, wycieczki, plażowanie, my, niezaspokojeni po zawsze-zbyt-krótkiej zimie szukaliśmy miejsca, gdzie nadal można wyskoczyć na narty.
Nasz wybór padł na Stubai - lodowiec w Austrii, 40 km od Innsbrucka. Na Stubaiu sezon narciarski trwa od października do czerwca, więc przełom kwietnia i maja to tam całkiem normalna pora na białe szaleństwo.
Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się wybyć na narty tak zaawansowaną wiosną i muszę przyznać, że było to niezwykłe doświadczenie. Cała dolina Stubaital o tej porze roku zasypana jest kwiatami. Kwitną drzewa i łąki, ptaki śpiewają, temperatura waha się pomiędzy 20 a 30 st. C, pachnie latem.
Kiedy w takich okolicznościach przyrody zmierza się do skibusa - będąc ubranym w buty narciarskie, kombinezon, kask, ciepłe rękawice i z nartami na plecach - trudno pozbyć się uczucia dysonansu. 30 minut później, już w gondolce, wreszcie czujemy, że jesteśmy na swoim miejscu. Z gorącej doliny wjeżdżamy w przyjemne -3 stopnie i 4 metry śniegu.
Choć na nartach jeżdżę co roku od lat już ponad 20, nigdy wcześniej nie uprawiałam tego sportu w Austrii, z zagranicznych destynacji zwykle wybierałam Włochy, czasem Francję. Teraz wiem, że można się śmiać z austriackiego porządnictwa, ale dzięki niemu Stubaital (dolina) i Stubaier Gletscher (lodowiec) są miejscem idealnie przygotowanym dla turystów.
Mieszkanie wynajmuje się w jednej z wiosek położonych u stóp lodowca - Neustift, Fulpmes, Talfes lub innej. Przez nie wszystkie przejeżdża skibus (w trakcie naszego pobytu kursował dwa razy na godzinę), który dowozi narciarzy i snowboardzistów pod samą stację gondolki (znacznie bliżej niż można zaparkować własnym samochodem). Podczas wysokiego sezonu skibus jest bezpłatny, potem kosztuje, z Fulpmes przejażdżka w dwie strony to 10 euro (trudno się dziwić takiej cenie, bo odległość to blisko 25 km). Co ciekawe skibus swoją trasę rozpoczyna na dworcu w Innsbrucku, więc można właściwie mieszkać (pracować?) w mieście i co parę dni wyskakiwać na narty.
W Stubaital mieszkać można w hotelu, apartamencie lub wynająć całe mieszkanie czy domek. Gospodarze z doliny dogadali się i zrzeszyli w Tourismusverband, dlatego ceny są bardzo wyrównane a wszystkie oferty można znaleźć na jednej stronie internetowej. Generalna zasada jest prosta - im dalej od lodowca, tym taniej. My mieszkaliśmy w Medraz - a więc jednej z tańszych miejscowości - i nie żałowaliśmy wyboru. Skibus jechał 10 minut dłużej, ale za to zawsze były w nim miejsca siedzące, natomiast apartament miał świetny stosunek ceny do jakości.
Narciarsko Stubai zaspokoi zarówno początkującego (jedna z osób z naszej ekipy stała na nartach po raz pierwszy - polecam trasę numer 12) jaki zawodnika (dużo czarnych i czerwonych tras). Dla miłośników adrenaliny, przy trasie nr 5 stworzono też profesjonalny snowpark. Większość tras położona jest między 2300 a 3300 m n.p.m., w okresie zimowym funkcjonuje też długa na 10 km trasa, prowadząca aż do dolnej stacji gondolki - na wysokość 1750 metrów. Prócz przygotowanych tras, na Stubaiu jest też mnóstwo miejsca dla fanów freeride'u - z większości wyciągów możemy wybrać sobie własną trasę w świeżym puchu.
Stubaier Gletscher
(Anna Ciepiela)
Przy stacjach gondolki oczywiście zadbano o dostępność wszystkich niezbędnych usług - są wypożyczalnie nart, serwis, zamykane szafki na plecak, restauracje, etc. Na stronie internetowej lodowca znajdziemy wszystkie informacje, potrzebne do zaplanowania wyjazdu - ceny skipassów (6 dni dla dorosłej osoby to ok. 180 euro), dostępność tras, informacje o warunkach, kamerki z widokiem stoków.
Co ciekawe, mimo rozbudowanej zimowej infrastruktury, przychody doliny podobno są jeszcze większe w miesiącach letnich. I trudno się dziwić - okolica jest przepiękna a atrakcji wiele. Można chodzić na górskie wycieczki lub wspinać się (zarówno drogi do wspinaczki górskiej jak i via ferraty), można jeździć konno (wiele stadnin, przepiękne tereny do konnych wycieczek), można uprawiać rafting, paralotniarstwo czy skakać na bungee. W okolicy znajduje się też duży park linowy, basen, ścianka wspinaczkowa.
Jedna ze stadnin w Fulpmes
(Anna Ciepiela)
Austriacy przygotowani są na turystów jak mało kto a przy tym bardzo ciepli i serdeczni. Mieszkanka są dopieszczone - z obrazkami na ścianach i pełnym wyposażeniem. Okolica przepiękna. Do Stubaital można jeździć przez cały rok, za każdym razem próbować czegoś nowego. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby to miejsce mogło się kiedyś znudzić.
Warto wiedzieć:
Austriacy dość mocno pilnują niepracowania w weekend, dlatego, jeżeli przyjeżdżamy w sobotę lub niedzielę, warto jeszcze w Polsce zaopatrzyć się w jedzenie na pierwszych parę dni.