subskrybuj autora
(subskrybuje: 0 osób)

subskrybuj autora, jeśli chcesz otrzymywać informacje o jego nowych notatkach.

Wpisy:
Notatki 10 (+27/-0)
Komentarze 1 (+0/-0)
RSS RSS
Zarejestruj się

Tym razem nosa uciera- Bergamo

o zbyt dużej pewności siebie i pomagających w kryzysowych sytuacjach oczach


Podczas każdej kolejnej podróży po Europie sądzę, że nic mnie zapewne nie zaskoczy. Niczego się nie boję, bo przecież wszędzie można porozumiewać się w języku angielskim i zawsze mogę poprosić o pomoc. Poradziłam sobie w różnych miejscach, więc nie ma się czego obawiać. Oczywiście za każdym razem się mylę i pamiętnego 29 października roku 2011 nosa utarło mi piękne miasteczko w północnych Włoszech- Bergamo.

Pierwszy problem pojawił się kiedy chciałam dotrzeć z lotniska do hostelu. Pewnym krokiem, z błyszczącymi oczyma wyszłam z lotniska i wsiadłam do autobusu. Było ciemno i nie widziałam nazw przystanków, wysiadłam na niewłaściwym. Postanowiłam zatem poprosić o pomoc kierowcę, wsiadłam do kolejnego autobusu, pokazałam na kartce, gdzie chcę dojechać. Owy Włoch okazał się bardzo uprzejmy, zaczął żywo gestykulować i tłumaczyć mi drogę, tylko, że... ja nie znam włoskiego. Moje 'non capisco' nie przemawiało do kierowcy, który nadal całym ciałem próbował wytłumaczyć mi, co powinnam zrobić. W końcu zlitował się nade mną, widząc zapewne mój błagalny wzrok i pokazał mi, że muszę wysiąść i złapać autobus o numerze '9', tak też zrobiłam. Nie byłam jedna pewna, czy prawidłowo odczytałam jego sygnały. 

 Tym razem moje moje przestraszony oczy zauważył bezdomny człowiek, jedzący... kebaba. Podszedł do mnie i spytał, czy potrzebuje pomocy (tak przypuszczam, że o to spytał:P). Zabrał tłustą od kebaba ręką moją kartkę, popatrzył chwilę i powiedział, że muszę jechać autobusem nr 9, czyli tak jak przypuszczałam. Oddał mi moją poplamioną kartkę i wyciągnął dłoń. Moje oczy tym razem przekazały informację 'nie mam pojęcia, o co ci chodzi'. A on krzyknął 'mangiare, mangiare!' *i pokazał mi kilka monet. Szybko wyciągnęłam z kieszeni kilka euro i mu je dałam.

Wsiadając do autobusu podszedł do mnie kolejny Włoch i zaczął mówić do mnie po francusku! (czyli w kolejnym języku, który jest mi całkowicie obcy).Moje oczy: 'Ja naprawdę nie rozumiem'. On tylko spytał 'where', ponownie znalazłam pozostałości po mojej kartce i pokazałam ciemnowłosemu. A ten zabrał mój plecak, wziął mnie za rękę, i posadził na fotelu w autobusie, postawił obok mój bagaż i kiedy moje oczy już wychodziły z orbit, on podszedł do kierowcy, aby mu powiedzieć, kiedy ma mnie wysadzić i uśmiechając się wyszedł z autobusu:)

W autobusie jednak poznałam parę Szwedów, którzy akurat jechali też w stronę hostelu, więc ku mojemu zaskoczeniu, wreszcie dotarłam!

Kolejnego dnia w Città alta (Stare Miasto) kilka minut próbowałam po pierwsze wepchnąć się w kolejkę, aby kupić kawałek pizzy. A po drugie, wytłumaczyć, że jestem wegetarianką i moja pizza ma być bez mięsa. Och, udało się, ale to tylko dzięki złości w moich oczach, którą na pewno zauważył sprzedawca. 

Pizza pewnie jak każda inna- pomyślałam. O nie! Po raz kolejny mojemu noskowi się oberwało, ona była boska!! Oliwki, ser, orzechy- nie da się tego opisać słowami!

Po raz kolejny okazało się, że angielski nie zawsze wystarcza (chociaż można sobie poradzić), ludzie potrafię być bezinteresownie dobrzy, a jedzenie, nawet to najprostsze i pozornie nam znane naprawdę może zachwycić :)


*'mangiare'- z wł. 'jeść'

 
  • pizza! pizza!
Notatki o podobnych miejscach: