eM
subskrybuj autora
(subskrybuje: 1 osoba)

subskrybuj autora, jeśli chcesz otrzymywać informacje o jego nowych notatkach.

Wpisy:
Notatki 9 (+30/-0)
Komentarze 1 (+0/-0)
RSS RSS
Zarejestruj się

26/11/11 publiczna

Stolica argentyńskiego wina

Mendoza znalazła się na planie podróży ze względu na swoją opinię jednej ze stolic wina. Miejscowi wymyślili dość oryginalny sposób na poznanie tego miasta, wina i okolic – wycieczki rowerowe.

Do Mendozy przybyliśmy zmęczeni kilkudniowym przejazdem z Puerto Madryn. Niestety w południowoamerykańską zimę pola namiotowe były zamknięte, w związku z czym zostaliśmy skazani na schroniska młodzieżowe. Szybko znaleźliśmy odpowiedni, czyli najtańszy hostel w okolicy dworca – Savigliano Hostel. Złożyliśmy plecaki, obeszliśmy miasto i ustaliliśmy plan na następny dzień, który doprecyzował nam wieczorem uśmiechnięty i zagubiony Francuz polecając usługi wypożyczalni rowerowej u Mr Hugo. Savigliano Hostel jest miejscem bardzo międzynarodowym, dlatego nie zdziwiło nas, że zabłąkany Europejczyk wpadł do świetlicy, wybełkotał nazwę wypożyczalni, a potem wyszedł innymi drzwiami. Kilkanaście minut później cały hostel, a szczególnie trójka Austriaków szukała go w pocie czoła. Poznali go tego wieczoru u Mr Hugo i nic więcej o nim nie wiedzieli. Tej nocy nie udało się go odnaleźć.

Zwiedzanie winnic w Mendozie opiera się na prostym systemie. W wypożyczalni wybiera się rower, kupuje bilet do wybranej ilości okolicznych winnic, właściciel jednej z nich wręcza mapę okolic, a potem zaczyna się pedałowanie. Od winnicy do winnicy. W każdej z nich można obejrzeć muzeum spróbować różnych gatunków win. My za cel obraliśmy sobie objechanie 3 winnic i fabryki czekolady. Oczywiste jest, że po odwiedzeniu kolejnych winnic humory dopisują coraz bardziej.

Po opuszczeniu trzeciej winnicy i obraniu kierunku na fabrykę czekolady zauważyliśmy, że jesteśmy śledzeni przez policjanta na skuterze. Wcześniej słysząc kilka opowieści o pomysłowości tamtejszych złodziejaszków wzięliśmy stróżów prawa za potencjalnych złoczyńców. Szczególnie podejrzanie zrobiło się, gdy zrobiliśmy na chwilę postój by przepuścić policjanta, a ten nas nie minął tylko stanął obok. Adrenalina podskoczyła momentalnie. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło. Policjanci na skuterach to specjalna jednostka tamtejszej policji, która opiekuje się turystami jeżdżącymi na rowerach pomiędzy winnicami w stanie „po spożyciu”. Policja pilnuje takich gości przed miejscowymi rabusiami. Rewelacyjna sprawa!

Podczas podróży tą trasą warto spotkać się i porozmawiać z dwiema osobami. Jedną z nich jest kobieta pracująca jako sprzedawczyni w fabryce czekolady, której życiowym hobby jest kolekcjonowanie słowa „bakłażan” we wszystkich możliwych językach i sam Mr Hugo, czyli szef jednej z wypożyczalni rowerów. Pan Hugo wyglądem przypomina Gargamela i mówi po hiszpańsku w sposób zupełnie niezrozumiały. Tajemnicą jego sukcesu jest interesujący i prosty sposób na reklamę. Wszystkim, którzy oddadzą wypożyczone rowery, rozdaje kubki i urządza darmową „wielką dolewkę” wina swojej roboty. I tak po podróży i godzinach rowerowania spędziliśmy kolejne kilka siedząc przy stoliku u pana Hugo, popijając jego wino. Pan Hugo, dostrzegając barierę komunikacyjną, nie zajmuje się rozmową z klientami. Po prostu widząc puste kubeczki podchodzi, dolewa do pełna i śmieje się rubasznie..

  • winnice i rowery winnice i rowery (eM)
  • Rowery i wino Rowery i wino (eM)
  • (eM)