Biznes po godzinach
Ostatnio zaobserwowałam częste zjawisko, które dotyka ludzi około 30-tki (ale nie tylko;), znudzonych swoją pracą w dużych firmach bądź po prostu zbyt kreatywnych. Na rynku pojawia się coraz więcej autorskich projektów, związanych z modą, designem, gastronomią. Jest to scenariusz, który pewnie marzy się wielu, niestety nie wszystkim udaje się go realizować: po latach ciężkiej pracy za biurkiem, stworzyć coś swojego, z zupełnie innej branży. Na szczęście coraz częściej słyszę o tego typu historiach z happy-endem.
(Sean MacEntee/ https://www.flickr.com/phot...)
Mojej znajomej, pomysł na własny biznes, przyszedł tydzień przed narodzinami pierwszego dziecka. Z wiadomych względów trzeba było chwilę poczekać z jego wystartowaniem. Dziś sklep z hand-made'owymi artykułami ma kilka miesięcy i mimo początku, ma się świetnie. Moja znajoma jest wniebozięta i już myśli o kolejnych rzeczach, którym mogłaby się oddać z pasją i sercem. Jest perfekcjonistką, a więc wszystko musi być dokładnie tak, jak sobie wymyśli. Tak też wyglądało zakładanie własnej firmy, dobieranie odpowiednich materiałów, których szukała poza granicami kraju, żeby były idealne. Potem testowanie i kilka odrzuceń. We wszystkim pomógł jej Internet, który w dzisiejszych czasach, wiadomo - może zdziałać cuda, szczególnie gdy w pokoju obok, nowonarodzona istota czeka na uwagę. Tym bardziej podziwiam jej pracę i determinację. To, co jest ważne, to wsparcie bliskich osób i chłopaka, z którym tworzą samowystarczalną parę. Sami są sobie marketingowcami, grafikami i fotografami, a wszystkie te umiejętności wynieśli ze swych wcześniejszych zawodów.
Ostatnio zderzyłam się też z historią marki Messo. Proste, dopracowane w każdym calu ubrania, tworzy po godzinach pracy... prawniczka.
Podjęcie ryzyka i odejście lub częściowa rezygnacja z pracy za biurkiem, dla realizacji upragnionych celów, to na pewno ciężka decyzja. Jednak ostatnimi czasy coraz więcej ludzi ryzykuje i zakłada swój biznes. Bardzo takim ludziom kibicuję bo takie pozytywnie kończące się historie są bardzo mobilizujące. Znacie takie przypadki gdzieś wokół Was?