
8 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
Na ulicach Tbilisi
każdy radzi sobie jak może
Na ulicach Tbilisi kwitnie handel. I to nie tylko ten w sklepach ukrytych za wielkimi witrynami. Ten, kogo nie stać na wynajęcie sklepu, rozkłada swoje stoisko na kartonowym pudełku lub turystycznym stoliku.
Na tych małych stoiskach można kupić najróźniejsze różności. Są np. stoiska z kwiatami. Raz pan z takiego stoiska wręczył mi bukiet kwiatów. Podczas gdy ja cieszyłam się tym nieoczekiwanym prezentem, mój luby został zmuszony gestem ręki i wymownym spojrzeniem do uiszczenia zapłaty za kwiatki. Obecnie mamy sezon na bez - więc to oczywiście jego gałązki mozna najczęściej spotkać w taki ulicznych stoiskach. Ciekawe tylko skąd się bierze?
(Aleksandra Foryś)
Na ulicznych stoiskach można też się ukulturalnić - taka uliczna księgarnia z obszernym wyborem uzywanych książek w języku rosyjskim i gruzińskim funkcjonuje przy pl. Wolności.
Pojawiają się też motywy religijne. Tu na zdjęciu rozliczne dewocjonalia, a na doczepkę pudełko pomarańczy.
Tu z kolei Pani sprzedaje świeczki przed cerkwią oraz inne drobiazgi.
Czasami sprzedawcy pojawiają się w nieoczekiwanych miejscach - np. na schodach.
(Aleksandra Foryś)
Można też kupić zabawki dla dzieci jak baloniki czy bańki mydlane. Takie spontanicznie kupione bańki umiliły mi kiedyś całe popołudnie spędzone na zwiedzaniu Tbilisi z koleżankami.
Smutne jest to, że wiele z tych stoisk zdaje się prosperować na granicy jakiejkolwiek opłacalności. Czasem miałam wrażenie, że sprzedaż ziarenek słonecznika czy malych zielonych śliwek jest w pewnym sensie ostatnią szansą dla tych ludzi by zarobić jakiekolwiek pieniądze - bez uciekania się do upokarzającego źebrania. W pewnym sensie ulice Tbilisi przypominały mi też ulice Warszawy sprzed 20 lat, gdy kwitł na nich handel z rozkładanych łózek (kasety, majtki, sznurówki). Pamietacie jeszcze te czasy?
