
8 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
Monastyr Bodbe
Gruzińska Częstochowa
Jeśli zachęceni opisem odwiedzicie Sighnaghi, zróbcie sobie spacer szosą przez las do kompleksu św. Nino. Nie jest ani najstarszy, ani najciekawszy architektonicznie – ale najważniejszy dla wielu Gruzinów, i to od wieków. Dawniej w monastyrze koronowano władców Kachetii. To tu spoczywa św. Nino (Nina), która wedle wierzeń schrystianizowała Gruzję. A dlaczego monastyr wzniesiono właśnie tutaj? Otóż według legendy ciała świętej nie mogło podnieść dwustu mężczyzn – więc grób, a potem monastyr, musiał powstać właśnie w tym miejscu.
Mapka całego kompleksu
(Mateusz J.)
Bodbe jest położony w urokliwej, cichej okolicy. Zaskakująco wysokie cyprysy otaczają stojącą osobno dzwonnicę z XIX wieku, siedzibę władz kościelnych, niewielki kościół św. Jerzego wybudowany nad grobem świętej i malutki cmentarz przy zejściu do źródła. Tylko nowo powstający, okazały kościół św. Niny nie kryje się wśród tych wyniosłych drzew.
Pierwszy obiekt, tuż nad grobem św. Nino, wzniesiono już w IX wieku. Od tego czasu bardzo się zmienił – to jeden z najbardziej przerabianych monastyrów w Gruzji. Grób świętej jest schowany pod dachem niewielkiego kościoła, wchodzącego w skład też niezbyt dużej bazyliki. Z grobem związanych jest wiele legend, jedna z ciekawszych mówi o XIX-wiecznych rosyjskim patriarsze, który nie wierzył, że jest tu pochowana św. Nino. Chciał rozkopać grób, ale kiedy się do niego zbliżył, dostał ataku serca i umarł.
Wejście do grobu św. Nino, a przed nim interesujący krzyż z trawy
(Mateusz J.)
W bazylice jest dość mroczno i ciasno, wiernych jest naprawdę dużo a miejsca niewiele. Pewnie dlatego zadecydowano o budowie nowego kościoła. I tu duży plus dla Gruzinów, którzy wszystkie widziane przeze mnie nowe kościoły budują wciąż w tym samym, klasycznym stylu. Nie ma wymyślania i eksperymentowania, ale też udawania, że buduje się zabytek. A budowle wychodzą ujmujące, jak ta w Bodbe.
Powstający kościół św. Nino
(Mateusz J.)
Większość wiernych dość szybko zwiedza monastyr i otaczający go kompleks, by jak najszybciej zbiec po dłuuugich schodach do cudownego źródła. A szkoda, bo jest tu pięknie. Dumne cyprysy, idealnie zadbane ogrody (pierwszy i chyba ostatni raz widziałam coś aż tak dopracowanego i porządnego w Gruzji), w dobrą pogodę świetny widok na góry, piękne freski i atmosfera czegoś niezwykłego w powietrzu, może od wiary pielgrzymów modlących się przy grobie świętej o cuda. Schodząc do źródła, koniecznie skręćcie w prawo przez żelazną furtkę. Za nią znajduje się niewielki, świetnie utrzymany cmentarz. Cichy i pusty, bo wszyscy z klapkami na oczach pędzą w dół do źródła.
Na terenie kompleksu mają swoją siedzibę władze kościelne, nadal działa żeński klasztor. Zakonnice uprawiają ziemię za wysokim murem i sprzedają własnoręcznie wykonaną biżuterię. Ale ich główne zadanie to strzeżenie cudownego źródełka. Według legendy uzdrawiająca woda trysnęła spod ziemi, gdy w tym miejscu modliła się święta. Nad źródłem zbudowano niewielką kapliczkę pod wezwaniem rodziców św. Nino. Wierni wchodzą do środka i trzy razy zanurzają się cali w ponoć uzdrawiającej, lodowatej wodzie. Niech więc nie zdziwią ręczniki i mokre włosy na zewnątrz kapliczki. Wierni po kąpieli napełniają butelki cudowną wodą i wspinają się z powrotem po nowych, stromych schodach.
Cudowne źródełko i kaplica
(Rugbyxm, https://www.flickr.com/phot... CC-BY-2.0)
Dojście do monastyru szosą z Sighnaghi. Nie wierzcie taksówkarzom, że jest daleko, a oni zawiozą Was za zaledwie 8 lari w dwie strony. To tylko 2 km, w dodatku przez las, więc nawet w upalne dni jest przyjemnie (co potwierdzam osobiście).
Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):
