
7 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
Włoska cucina povera
Włoski termin „cucina povera”, czyli dosłownie kuchnia biedaków, zrobił oszałamiająca karierę w świecie kuchennym. Jedząc proste, pyszne i sycące dania kuchni włoskiej, możecie nawet nie wiedzieć, że większość z nich to pokłosie właśnie takiego stylu gotowania. Dawniej gotowano tak z konieczności, dzisiaj jest to inspiracja dla szefów kuchnii, którzy chcą być autentyczni, jednocześnie gotując z najlepszych składników i smacznie. A najlepszy wcale nie znaczy najdroższy, co jest główną cechą cucina povera.
Historycznie minestrone to bardzo skroma i tania zupa z sezonowych warzyw - typowa cucina povera
(K.Morenz, https://www.flickr.com/phot... CC-BY-SA-2.0)
W ciężkich latach, kiedy Włosi byli bardzo biednym narodem, wiejskie gospodarstwa musiały sobie jakoś radzić. Były właściwie samowystarczalne, gotowano z tego, co było pod ręką. Mięsa nie jadano zbyt często, bo chociaż hodowano świnie czy krowy, przede wszystkim je sprzedawano. A nawet jeśli mięso pojawiało się częściej, było zazwyczaj tym “gorszym”, teraz uchodzącym za ekskluzywne – podroby, ogony, głowizna, kopytka… Poza tym jadano makaron i warzywa, przede wszystkim strączkowe. Dostarczały niezbędne białko. Niezwykła była i jest pomysłowość włoskich gospodyń, jak z kilku prostych i tanich składników wyczarować bardzo różnorodne, smaczne dania.
Mięsne ragu (tak, mięso też się pojawia w kuchni biedaków) jest podstawą m.in. do lazagne
(C.Kadluba, https://www.flickr.com/phot... CC-BY-SA-2.0)
Cucina povera to kuchnia idealna – zdrowa i smaczna. Jest oparta o cykl biologiczny produktów i człowieka. Wszystko wiąże się z porami roku, temperaturą, klimatem. We Włoszech jadło się to, na co akurat był sezon, nadwyżki marynując na cięższe, zimowe czasy. Wszystko rosło w orto, przydomowym ogrodzie. Nie używano sztucznych nawozów czy konserwantów. A jak nie w orto, to na łąkach i w lasach – stamtąd przynoszono zieleninę, jeden z filarów cucina povera. Dzikie szparagi, dziką cykorię i wszelakie zioła i rośliny, nadające się do jedzenia. Nic się nie marnowało, bo wykorzystywano resztki z poprzedniego dnia. Marynowało się przede wszystkim w oliwie – nadal w wielu domach półki uginają się od słoików z tak przechowywanymi kiełbasami, bakłażanami, karczochami, paprykami czy ślimakami. Oliwa z oliwek, najtańszy możliwy tłuszcz w tym regionie (w co aż ciężko uwierzyć, patrząc na ceny dobrej oliwy w polskich sklepach), jest podstawą w cucina povera. Smaży się na niej, marynuje, dodaje praktycznie wszędzie. Świetnie wyciąga smak, nieprzytłaczając. Proponuję polanie pizzy oliwą zamiast zabijającym smak sosem pomidorowym czy czosnkowym – zrozumiecie, o czym piszę.
Dania z cicerchie, rośliny strączkowej rosnącej w każdych warunkach to idealny przykład gotowania w stylu cucina povera
(PaPisc, https://www.flickr.com/phot... CC-BY-SA-2.0)
Jest prosto, acz kreatywnie i nigdy banalnie. Nic dziwnego, że gotowanie w tym stylu rozprzestrzeniło się na całym świecie. Wszędzie chodzi o to samo – przyrządzanie prostego jedzenia, z naprawdę dobrych, naturalnych składników (bo rosnących pod domem), niczego nie marnując. Włoskie gospodynie wyśmiewają zachwyty nad cucina povera – twierdząc, że nawet nie wiedzą, że ich babcie (a także one same) tak gotowały. A gotowały tak, jak pozwalały czasy, w których żyły i składniki, które miały pod ręką. Ich naśladowanie jest dziecinnie łatwe - byleby nie komplikować za bardzo i nie wydawać majątku.
