Z widelcem w podróży
7 osób
Moderatorzy:
    Agata Ola

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

24/04/12 od maria

Mongolska kuchnia

Szczerze mówiąc nie tęsknie za nią, ale na pewno może ta kuchnia zaciekawić...

Po pierwsze mięso, po drugie tłuszcz, po trzecie mięso i mięso, i tłuszcz… Takie mam wrażenia z mongolskiej kuchni. Mongołowie najchętniej jedzą mięso kozie, baraninę, wołowinę i koninę. Specyficzny „kozi” zapach trwale został w mojej pamięci po tych licznych degustacjach w jurtach, u zaznajomionych rodzin mongolskich. Znaną, typowo mongolską potrawą, są pierożki gotowane na parze, nadziewane mięsem. Jakby ktokolwiek miał możliwość spróbowania – to polecam, smaczne są, jednak odradzam oglądania, jak one są przyrządzane, ponieważ świadomość, jakie podroby i dziwne kawałki mięsa znajdują się w środku, może odebrać apetyt.

Mongołowie też często jedzą zupy z dużą ilością tłuszczu robione na wywarze z suszonych kawałków mięsa. Często też jedzą smażone mięso z dodatkiem ziemniaków czy makaronu. A raz miałam okazję skosztować wątróbki koziej przyrządzanej jak nasze kiełbaski – na patyku w ognisku…

Na szczęście to nie koniec mongolskiej kuchni, bo inaczej kiepsko bym przeżyła miesiąc w tym kraju. Sporo nabiału znajduje się w mongolskiej diecie.

Bardzo często w jurach byliśmy częstowani po prostu gorącym mlekiem, ale też suszonymi na słońcu serami, kefirami i w końcu Orom. Orom to gęsty, gruby maślany kożuch z mleka, jedzenie go polega na maczaniu w nim ciastek, ręcznie wyrabianych przez gospodynie.

I nie wolno zapomnieć o kumysie – jest to słynny tradycyjny napój, podawany gościom, znajomym dla okazania szacunku. Mimo że to sfermentowane mleko kobyle (1-3% alkoholu), ma ciekawy, intensywny smak, zachęcam do spróbowania by nie urazić gościnności. Zwyczajowo kumys podaje się w małych miseczkach, gość musi przyjąć taką czarkę układając ręce w dokładanie ten sam sposób jak gospodarz (by wyrazić swój szacunek) i wypić kilka łyków po czym oddać miseczkę gospodarzowi, który uzupełnia ją o wypitą ilość płynu i podaje kolejnemu gościowi…

Najchętniej pitym napojem, na co dzień i od święta jest zielona herbata przygotowywana z mlekiem, solą i małą ilością tłuszczu. O świcie gospodyni nastawia wielki metalowy dzban i gotową herbatę przelewa do termosów z których częstuje domowników i gości przez cały dzień w małych miseczkach.
 

 
A miłym polskim akcentem jest firma Urbanek, produkująca konserwy warzywne, Mongołowie importują z polski kiszone ogórki, marynowaną paprykę, groszek itp., a poza tym sporo wyrobów cukierniczych. Śmiesznie było kupować nasze ciastka i ogórki w Mongolii. I na sam koniec, na pustyni, w każdym napotkanym sklepiku kupowaliśmy napój „ aloe”, podejrzewam, że miał coś wspólnego z aloesem, w każdym razie pragnienie gasił idealnie!

A w następnej notatce opiszę Chorchog – czyli ucztę z kozy, którą znajoma rodzina mongolska wydała z okazji naszych odwiedzin, mięso było całkiem smaczne, ale za to obserwowanie odwiecznych rytuałów i tradycji Mongołów bezcenne.