
7 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
Gotowanie po chińsku
Z podróży po Chinach, oprócz smoków, które czaiły się na nas z każdego dachu i rogu, najbardziej zapamiętałam smak chińskiej kuchni. I postanowiłam przenieść go do Polski.
Jedną z największych atrakcji w Pekinie, w którym spędziłam tydzień, były dla mnie posiłki i wyjścia do restauracji, czy przydrożnych knajp lub budek z jedzeniem. I jak pisałam w innej notatce, wybieranie świeżych kolorowych warzyw na targach. Bo przynajmniej dla mnie, tamte chińskie smaki były bardzo ciekawe, całkiem inne, nowe i pyszne. Byłam tam kulinarnie szczęśliwa :) (No poza ogromną tęsknotą do naszego białego sera, bo w żadnym sklepie w Chinach nie znalazłam naszego twarogu).
blaszana budka i zamówione dania drogą losowania
(M.Rupińska)
wizyta w eleganckiej restauracji, jemy kaczkę po pekińsku
(M.Rupińska)
posiłek w trasie - gdzieś w środku chinach bar przy drodze
(M.Rupińska)
A tu zasmakowaliśmy Gumbao pierwszy raz
(M.Rupińska)
Dlatego po powrocie do Polski, zaraz po tym, jak pobiegłam do sklepu po biały ser, to chwyciłam za telefon, sprosiłam wszystkich przyjaciół i urządziłam próbę odtworzenia mojego ulubionego chińskiego dania GUMBAO. Skąd ono się wzięło? Ponieważ w Chinach menu jest po chińsku – w chińskich krzaczkach (w droższych restauracjach, w turystycznych dzielnicach przy nazwie czasami są zdjęcia potraw) na początku wybieraliśmy jedzenie losując pałeczkami i na chybił trafił wskazując jakąś pozycję. I raz ktoś z mojej ekipy wylosował danie, które kelner odczytał jako Gumbao. Dla mnie Gumbao pozostało faworytem.
I od tego momentu najczęściej zamawialiśmy Gumbao. Próbowaliśmy zidentyfikować wszystkie składniki, żeby potem je móc odtworzyć w Polsce. Na pewno był tam kurczak, orzeszki ziemne, pory, papryka, marchewka, ryż i słodko-kwaśny ostry sos. Więc tak też zrobiłam: zaprosiłam stado przyjaciół z kilogramem ryżu, kilkoma kilogramami kurczaka, marchewek, orzeszków… i wina, i wszyscy wzięliśmy się za projekt pod tytułem: „Odtworzyć Gumbao”. Identyczne nie wyszło, ale było bardzo dobre, a spotkanie fantastyczne! Gorąco polecam wszystkim taki pomysł wspólnej zabawy w kuchni z przyjaciółmi. A tak to wyglądało:
