Z przymrużeniem oka
7 osób
Moderatorzy:
    pinot

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

23/05/14 od Agata

Korpomowa

Zauważyliście, że wasi znajomi nagle zaczęli inaczej mówić? Forłardują wiadomości z fidbakiem od juzerów, czekając na apruwal albo znowu nie udało im się wstać i wzięli apona. Sprawdźcie, czy przypadkiem nie zaczęli pracy w korporacji, agencji reklamowej czy ogólno pojętym „biznesie”, takie kwiatki są tu powszechne. Angielski wypycha polski i ciężko z tym walczyć. W korporacjach jest to najbardziej widoczne.

Miłośnikom polszczyzny w takiej pracy będzie trudno. Zewsząd atakują anglicyzmy, wielokrotnie mocniej niż język potoczny. W polszczyźnie potocznej rozmywa się to jeszcze na całą masę zapożyczeń z innych języków, chociaż owszem, od wielu lat dominuje angielski. Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mamy do czynienia z anglicyzmem. Wiedzieliście, że odpowiadając „Dokładnie!”, posługujecie się kalką językową? Zapożyczenia są podstępne, potrafią się dobrze ukryć. Dlatego tyle roboty jest z redagowaniem tłumaczeń, trzeba te wszystkie kalki, kaleczki wyłapać. Ale miało być o korporacji i jej tajemnym narzeczu.

(M.Duxbury, https://www.flickr.com/phot... CC-BY-SA-2.0)

Mejle nie są przesyłane, a forłardowane. Nie ma użytkowników, są juzerzy. Nie ma spraw, są kejsy. Konto nie zostanie usunięte, a zdizejblowane. Urlop zmienia się w holideja, a urlop na żądanie w apona (holiday upon request). Nie dostajemy informacji zwrotnej, tylko fidbak. Nie ma zgody, jest apruwal. A jak nas nie ma, to jesteśmy na liwie, ewentualnie sik liwie, jeśli mamy pecha. Talentów czy umiejętności nie posiadamy, bo mamy skile. Powoli zapomina się, że wszystkie te słowa mają polskie odpowiedniki – a więc sięganie po zapożyczenia jest bezsensowne z punktu widzenia języka, bo nie ma luki do wypełnienia. Z czego zatem wynika ta mnogość słownictwa niespełniającego wspomnianego kryterium wystarczalności języka? My, pracujący w korporacjach, w pracy mówimy głównie po angielsku. Myślimy po angielsku, piszemy po angielsku, angielski dominuje w naszej głowie i siłą rzeczy te paskudztwa przenikają do naszych rozmów nieoficjalnych w pracy. Tym bardziej że są wyraźnie krótsze od polskich odpowiedników, a przecież czas w korpo pędzi jak szalony. Dodatkowo można mieć wrażenie, że korporacje są wyjątkowe – bo mają swój język, a to nie byle co. Stają się bardziej elitarne, a o to przecież chodzi.

(J.-E. Minh-Duy,https://www.flickr.com/photos/jepoirrier/8206441823 CC-BY-SA-2.0)

Gorzej, kiedy te potworki wyciekają poza pracę. Język korporacyjny to właściwie pewna wersja obśmiewanego ponglish, używanego głównie przez emigrantów. Brzmi tak samo śmiesznie, jeżeli w ogóle się go zauważa. Brzmi strasznie, gdy ma się wyższą wrażliwość językową. Walka nie jest łatwa. Najpierw pojawia się oburzenie i pilnowanie poprawności językowej, używanie pięknej polszczyzny. Potem nie wiadomo kiedy człowiek łapie się na tym, że mówi jak ci straszni ludzie wokół, i to nie tylko w pracy! I wtedy nastaje długi etap pracy nad sobą, pisania po polsku prawidłowo, chociaż dłużej, przeprowadzania szkoleń dla polskich pracowników bez niepotrzebnych wstawek, chociaż może i mieliby łatwiej. Angielski wraca tam, gdzie jego miejsce – do komunikacji prowadzonej właśnie w tym języku.

Język korporacyjny wkrada się do głowy wszystkim, za dużo czasu spędzamy w pracy. Za dużo jest rozmów ze znajomymi, których wcale nie razi taki język. Pamiętam, jak się z tego śmiałam, no bo ja, polonistka, na pewno nie ulegnę. Rzeczywistość jak zwykle okazała się brutalna.

Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):


Ostatnio komentowane na stronie:
20/08/2013 pinot

Płockie szyldy i tablice

2 komentarze, ostatni z 18/12/2015 od pinot
02/09/2014 pinot

Zurych to czy Porto?

quiz
4 komentarze, ostatni z 05/09/2014 od ruda
09/07/2014 Ola

Dziwne przykłady architektury

w Batumi
3 komentarze, ostatni z 10/07/2014 od Ola
28/05/2014 Ola

Rybacy

w porcie Batumi
2 komentarze, ostatni z 29/05/2014 od Ola