7 osób
Ustawienia strony:
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS
RSS
20/09/11
od Agata
Jak malowany
Český Krumlov
Uroczy, przytulny, malowniczy, magiczny, unikatowy, zachwycający. Można by wymieniać długo i coraz bardziej banalnie. Ale cóż robić innego? Bez dwóch zdań Czeski Krumlow, a właściwie jego stare miasto z zamkiem obronnym i jego otoczeniem to świetnie zachowane klejnoty architektury, przede wszystkim średniowiecznej. Miasto położone w zakolu doliny Wełtawy rozwijało się wokół XIII-wiecznego zamku, który dziś pozostaje drugą co do wielkości budowlą tego typu w kraju (dla uściślenia – po praskich Hradczanach).
Zamek jest rzeczywiście imponujący, doskonale widać jego zalety jako budowli obronnej – świetne położenie na skale. Szczególne interesująco prezentuje się kolorowa wieża, z niedźwiedziami brunatnymi niemalże u stóp. Siedziba Rožmberków (właściciele zamku do 1602 roku, ród niezwykle ważny dla rozwoju kulturalnego oraz gospodarczego rozwoju kraju) ma aż 5 dziedzińców, na drugim znajduje się najcenniejsza i zarazem najstarsza część kompleksu – Hrádek (czes. hrád – zamek). Została udostępniona zwiedzającym dopiero w tym roku, otworzono tu Muzeum Zamkowe.
Zamek jest rzeczywiście imponujący, doskonale widać jego zalety jako budowli obronnej – świetne położenie na skale. Szczególne interesująco prezentuje się kolorowa wieża, z niedźwiedziami brunatnymi niemalże u stóp. Siedziba Rožmberków (właściciele zamku do 1602 roku, ród niezwykle ważny dla rozwoju kulturalnego oraz gospodarczego rozwoju kraju) ma aż 5 dziedzińców, na drugim znajduje się najcenniejsza i zarazem najstarsza część kompleksu – Hrádek (czes. hrád – zamek). Została udostępniona zwiedzającym dopiero w tym roku, otworzono tu Muzeum Zamkowe.
Widok z zamku pocztówkowy – dachy starego miasta w słoneczny dzień są aż zbyt ładne. Kilkupiętrowy Plaštowy Most, jedna z najciekawszych wizualnie atrakcji miasta (świetnie wygląda z samego dołu), łączy zamek z barokowym teatrem, który powszechnie uważa się za jedną z największych atrakcji. Cóż, barok nigdy nie był moim faworytem. Jedynie wielka obrotowa widownia w parku pod gołym niebem może zaciekawić. A potem tylko krótki spacer pod górkę (można sprawdzić, w jak fatalnej się jest kondycji po lecie) i zaczynają się zamkowe ogrody, w stylu francuskim i angielskim. Tłum zwiedzający miasteczko o dziwo się tam nie zapuszcza, a przynajmniej już nie tak duży, dzięki czemu to całkiem przyjemne miejsce na leniwe słoneczne popołudnie. Upajająco.
Stare miasto mieni się kolorami. Barwne niskie kamienice, kręte brukowane uliczki. Całość niezwykle fotogeniczna o każdej porze dnia i roku. Mnóstwo malutkich klimatycznych sklepików, w których można znaleźć ciuchowe perełki za grosze. Ach, i jakież niesamowite lody! Nie wspominając o zimnym piwie i nowej wersji utopenca. I Wełtawa, która gra tu główną rolę. Latem wręcz roi się od kajaków, co chwila ktoś wpada do wody, a wszystko świetnie widać choćby z monumentalnego Plaštowego Mostu.
Tłum, słowo-klucz jeżeli chodzi o Czeski Krumlow. Ludzi jest pełno, już jadąc tam można się dowiedzieć, że to mekka japońskich turystów. Trudno bronić innym dostępu do tak pięknego miasta, ale popularność Krumlowa stała się jego wadą – czasami naprawdę ciężko jest się przeciskać owymi uroczymi wąskimi uliczkami. Dlatego najlepiej zostać tu trochę dłużej, kiedy ostatnie autokary do Pragi (oddalonej o 160 km) odjadą. Wtedy dopiero robi się czarodziejsko. Zapada zmrok, kamienice i zamek otacza delikatne ciepłe światło i zaczyna się prawdziwe odkrywanie czeskiego piękna. Bez przepychania się łokciami. A jeśli zaczyna padać śnieg...? Jak z Andersena, niestety.
Tłum, słowo-klucz jeżeli chodzi o Czeski Krumlow. Ludzi jest pełno, już jadąc tam można się dowiedzieć, że to mekka japońskich turystów. Trudno bronić innym dostępu do tak pięknego miasta, ale popularność Krumlowa stała się jego wadą – czasami naprawdę ciężko jest się przeciskać owymi uroczymi wąskimi uliczkami. Dlatego najlepiej zostać tu trochę dłużej, kiedy ostatnie autokary do Pragi (oddalonej o 160 km) odjadą. Wtedy dopiero robi się czarodziejsko. Zapada zmrok, kamienice i zamek otacza delikatne ciepłe światło i zaczyna się prawdziwe odkrywanie czeskiego piękna. Bez przepychania się łokciami. A jeśli zaczyna padać śnieg...? Jak z Andersena, niestety.
- (ancorena (licencja CC BY-NC 2.0) https://www.flickr.com/phot...)
- Z zamku (A. Kozłowska)
Powiększ
Ostatnio komentowane na stronie: