7 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
(Wiel)błąd
Na mojej liście turystycznych pomyłek ta "atrakcja" zajmuje jedno z wyższych miejsc
W krajach północnoafrykańskich organizowanie przejażdżek na wielbłądach to niezły interes, bo chętnych turystów, zwłaszcza z Europy, nie brakuje. Kiedy byłam w Tunezji też dałam się namówić na tę wątpliwą przyjemność. Zaczęłam żałować, zanim jeszcze ruszyliśmy z miejsca. Kiedy udało mi się (nie bez trudu) wdrapać na Bogu ducha winne zwierzę, wielbłąd podniósł się tak gwałtownie, że niewiele brakowało, a zaliczyłabym lądowanie pod jego kopytami. Potem było tylko gorzej. Mój środek transportu chyba miał gorszy dzień, bo co chwila wierzgał, jakby uznał, że dodatkowy garb (czytaj: ja) to już przesada. Ale może ja też nie byłabym w najlepszym nastroju, gdybym miała wbite w nos jakieś żelastwo, do którego były przywiązane lejce. To chyba coś na kształt hamulca... Przez całą podróż (na całe szczęście niedługą) musiałam skupić się głównie na tym, żeby nie zsunąć się z nieszczęśnika. Odetchnęłam, gdy poczułam grunt pod nogami. I rozmasowując obolałą d... dolną część pleców, powiedziałam sobie: nigdy więcej. Szczerze nie polecam.