
7 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
Pogranicze Beskidu Niskiego i Bieszczad
Są wciąż w Polsce miejsca ciche i bezludne, które większość turystów omija. I Bogu dzięki. Pewnie – by tego stanu nie zmienić – nie należałoby o nich pisać.
Mam jednak dziwną pewność, że moja notatka nic nie zmieni. Niewielu jest chętnych, by odwiedzić pogranicze Beskidu Niskiego i Bieszczad.
Powód bowiem, dla którego omija się to miejsce jest prozaiczny i moje pisanie go nie zmieni – tam po prostu nic nie ma. To znaczy: nic nie ma, jeśli nie umie się patrzeć.
Zacznijmy od tego, jak tam dojechać. Najpierw, niezależnie, z której strony Polski się jedzie, trzeba dotrzeć do Sanoka, potem skierować się do Komańczy i tam po raz pierwszy zatrzymać. Komańczę odwiedza wielu turystów -pielgrzymów. Autokarowe wycieczki zatrzymują się przed niewielkim tunelem pod torami prowadzącym do klasztoru ss. Nazaretanek, w którym więziony był kardynał Wyszyński. Wycieczki wspinają się kawałek, zwiedzają i wracają.
Tak samo zrobimy i my. Mimo niesamowitej aury tego miejsca, nie będę o nim pisał. Prawdziwie bowiem interesujące są te miejsca, których nie zadeptują tłumy.
Medzilaborce „po słowackiej stronie”. Warto je odwiedzić pieszo – wędrując z Komańczy do Dołżycy, a potem wspinając się stromo do szlaku granicznego. Trasa ta najsłodsza jest we wrześniu – okalają ją całe pola jeżyn. Potem trzeba trafić na wąską ścieżkę zaczynającą się kawałek pod granią i pozwolić się jej poprowadzić wśród słowackich lasów.
Następny odcinek jest już mniej przyjemny. Trzeba iść wzdłuż drogi, ale na końcu, w samym mieście, czeka niespodziewana nagroda – kolorowe muzeum Andy’ego Warhola. To z tego miasteczka wyemigrowali za ocean rodzice króla popartu.
Wschodnia część Słowacji w wysokim stopniu zamieszkana jest przez Romów. Także Medzilaborce. Przychodząc tam po raz pierwszy, nie mogłem opędzić się od grupy żebrzących dzieci, które szły za nami krok w krok przez całe miasto. Dużo się dzisiaj mówi o Romach. Warto zobaczyć na własne oczy ich domy, warto ich poznać w zagubionych na krańcu Europy Medzilaborcach.
Radoszyce z piękną cerkwią leżą przy międzynarodowej drodze łączącej Sanok z Medzilaborcami. Wieś jest typu ulicowego – za domami zbudowanymi wzdłuż drogi rozciągają się pola wspinające się łagodnie na wzgórza. Pośrodku wsi, na wzgórzu, otoczona klonami i lipami, stoi drewniana cerkiew z kamienną dzwonnicą. Gospodarze mieszkający naprzeciwko cerkwi, za strumykiem, choć małomówni, chętnie otworzą przybytek dla ciekawych oczu turystów. Wewnątrz ikonostas i polichromia z XIX w.
Dołżyca, wieś, w której już naprawdę nic nie ma. Kiedyś była tu cerkiewka, cmentarz, szkoła. Dziś, oprócz schroniska, agroturystyki i owiec, nie ma nic. Nawet latarnie, w ramach oszczędności, gasną o północy. Podobno zimą pod same domostwa podchodzą wilki. A latem, gronostaje i lisy potrafią sobie tylko wiadomym sposobem bez wydania żadnego dźwięku zamienić kurnik w krwawą łaźnię. O szczegóły proszę pytać osobiście właściciela schroniska najlepiej zamówiwszy wcześniej gorącą zupę lub herbatę (potrafi tam być niesamowicie zimno). Opowie on na pewno więcej dużo ciekawszych historii.
Radoszyce
Chmury nad Dołżycą. Tutaj można znaleźć prawdziwy spokój.
- Przez Kozią Górę, Szyndzielnię i Klimczok
- Skąd najlepiej widać Tatry i Podhale? (5)
- Skąd najlepiej widać Tatry i Podhale? (4)
- Skąd najlepiej widać Tatry i Podhale? (3)
- Skąd najlepiej widać Tatry i Podhale? (2)
- Skąd najlepiej widać Tatry i Podhale? (1)
- Krywań - narodowa góra Słowaków
- Rajski Słowacki Raj?
- W poszukiwaniu śniegu zimą
- Góry Świętokrzyskie