
7 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
Krzesiwo
lepsze od zapalniczki?
Kiedyś nosiłam zapałki zabezpieczone przed wilgocią, teraz noszę zapalniczki w liczbie co najmniej dwóch. A i tak w ostatnią sobotę miałam problem z rozpaleniem ogniska. Trudności z uruchomieniem obu zapalniczek spowodowały, że płomień zapalił się o trzy minuty później niż mógłby być. Niby nic, ale biorąc pod uwagę, że całe ognisko trwało około 15 minut (tyle co zrobienie herbaty na rozgrzanie) - to daje 20% czasu straconego na nieudane próby uruchomienia sprzętu. Za dużo.
Ustawienie do rozpalania krzesiwem
(Barbara Ciach)
Rozpalanie krzesiwem - iskry poszły
(Barbara Ciach)
Zaczęłam myśleć nad tym. Może warto coś zmienić w swoich przyzwyczajeniach? Znajomy pokazał mi swój patent na rozpalanie ogniska. Nosi ze sobą krzesiwo i wacik kosmetyczny. Szybkim ruchem pociera się kawałkiem metalu o krzesiwo z którego lecą iskry na materiał rozpałkowy. Może nim być właśnie wacik kosmetyczny, kora brzozy lub suche gałązki. Troszkę tego materiału warto nosić przy sobie - ja osobiście noszę korę brzozy, a znajomy małe kawałeczki drewna nasączone żywicą.
Kawałeczki drewna nasączone żywicą chowane w nieprzemakalnym pudełku
(Barbara Ciach)
Tylko czy same iskry zawsze wystarczą? Nie jestem do tego stuprocentowo przekonana. Nie raz, nie dwa, ze względu na wilgoć lub zgrabiałe ręce, nie byłam w stanie rozpalić natychmiast ogniska.
Nie ma jednego dobrego i słusznego rozwiązania. To raczej kwestia tego, do czego jest się samemu przekonanym. Nie można jednak zapominać o wadach stosowanych rozwiązań.