Na wirsycku
7 osób
Moderatorzy:
    Agata Antisaina
Autorzy strony:
    Agata Antisaina
Subskrybenci:
    SKIP Agata Atavus Antisaina AgnesO ruda Maciej

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

06/04/11 od tupek
W temacie: Góry górą

Jesienio-zima na Tarnicy

W październiku 2010 udałam się na Tarnicę. Przyroda i pogoda ewidentnie wskazywały na coś pomiędzy jesienią, a zimą, a więc na jesienio-zimę.

Tarnica, najwyższy szczyt polskich Bieszczad, wydawała mi się doskonałym miejscem na ostatni wypad w sezonie na górski szlak. Pogoda była cudowna. Wybrałam czerwony szlak, zaczynający się w Ustrzykach Górnych, ze względu na widoki, które można podziwiać podczas wędrowania nim. Było tak ciepło, że zaraz po wejściu do lasu ściągałam kurtkę. Wędrując między drzewami czuło się „prawdziwą polską jesień”. Jesień słoneczną, ciepłą, z dużą ilością liści. Zupełnie inne warunki były nieco wyżej, gdy wyszłam już z lasu. Pojawił się śnieg. Im wyżej, tym było go więcej. Turyści szli wąską, wydeptaną w nim ścieżką. Trochę problematyczne było mijanie się z turystami wędrującymi w przeciwnym kierunku. Któraś ze stron musiała zejść z wąskiej ścieżki. Prócz śniegu doszedł wiatr. Te ubrania, które przed chwilą chowałam do plecaka, w tym momencie wyciągałam z niego. Momentami na drodze napotykałam bardzo śliskie miejsca. Uważać musiałam szczególnie tam, gdzie na szlaku pojawiały się kamienie (zbyt duże, żeby zrobić normalny krok) i trzeba było szukać miejsc, gdzie bezpiecznie można postawić nogę.
 

 

Mimo przeszywającego wiatru na szlaku było wiele osób. Mój podziw wzbudzały małe dzieci, które wolniej, ale wędrowały ze swoimi rodzicami cały czas. I wcale nie wyglądały na zmęczone. Niestety, na szlaku pojawili się także turyści wędrujący w adidasach. Szlak czerwony na Tarnicę nie należy do trudnych, ale gdy pokrywa go śnieg, adidasy okazały się nieodpowiednim wyborem. Wędrującym w nich ludziom trudno było utrzymać równowagę. I tutaj następuje mój apel: dobieraj swój ubiór do pogody! Wędrówka jest wtedy znacznie przyjemniejsza.
 

 

Po dotarciu na szczyt, zrobiłam sobie krótką przerwę. Zatrzymałam się w okolicach  żelaznego krzyża - pamiątki po wizycie na tej górze Karola Wojtyły (1953r.) Odpoczynek na górze ograniczył się do szybkiego pożywienia się batonem i łykiem ciepłej herbaty z termosu. Przejmujący wiatr nie pozwolił na dłuższy pobyt i podziwianie widoków. Wyruszyłam tym samym szlakiem w drogę powrotną.