Na odsłuchu
12 osób
Moderatorzy:
    MarcinM

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

04/12/13 od MarcinM

The Who - Quadrophenia

Coś więcej niż tylko album

W życiu bywa różnie. Raz dobrze, raz źle. Innym razem – po prostu zwyczajnie. Nasza recepcja sztuki (literatury, muzyki, filmu i co tylko dopiszecie do tego) jest uzależniona od sytuacji, w jakiej znajdujemy się w danej chwili.

The Who - Quadrophenia The Who - Quadrophenia (Polydor/MCA / http://en.wikipedia.org/wik...)

Dlaczego tak zaczynam tekst? Ano dlatego, że są płyty i utwory, które działają na mnie za każdym razem pokrzepiająco – zawsze jednak pokrzepiają w inny sposób. Taka jest „Quadrophenia” The Who. Nie wiem jaka siła jest w tej historii o poszukiwaniu swojego miejsca w świecie, który nie zawsze jest idealny. Wiem za to na pewno że z siły tej korzystało już kilka osób, między innymi Eddie Vedder z grupy Pearl Jam. Dowiedziałem się o tym kiedyś przypadkowo, szperając nieco na temat „Kwadrofonii” w odmętach internetu.

Wydany 19 października 1973 roku album jest czymś nowym dla The Who – to nie jest ich pierwszy album koncepcyjny, ale pierwszy i ostatni tak wyrazisty. Warto wspomnieć, że podobnie jak w przypadku "The Wall" Pink Floyd czy innej rock-opery The Who "Tommy", na bazie "Quadrophenii" powstał film, dla wielu nie mniej kultowy, niż płyta.

Od pierwszych dźwięków „I Am The Sea” począwszy, na „Love Reign o'er Me” skończywszy – cały czas mam wrażenie, że to jest coś mojego. Czy jestem w dobrym nastroju, czy mam gorszy dzień, czy też po prostu jestem totalnie neutralnie nastawiony do wszystkiego. Polecam sprawdzić, czy „Quadrophenia”, z pozoru tylko opowiadająca o subkulturze modsów (z której formacja The Who wyrosła), to płyta do której warto wracać.