Na odsłuchu
12 osób
Moderatorzy:
    MarcinM

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

16/10/13 od mrtswtk

Julia Marcell - artystka niezależna

Czyli o tym, że nawet debiutując można tworzyć na własnych zasadach.

Artystka, o której dziś piszę, była porównywana do wielu nazwisk - mocnych nazwisk. Przy debiucie mówiono o stylistyce Tori Amos i Kate Bush, obecnie porównuje się ją do Lykke Li czy nawet Björk. A może czas przyznać, że Julia Marcell tworzy swoją własną, silną pozycję?

Zadebiutowała w 2007 roku wydając EPkę Storm. Na płycie znajdują się tylko 3 utwory, ale za to jakie! Staranne, dopracowane, melodyczne. Dramatyczne i niepokojące, ostatecznie uderzające w dodający otuchy ton. Przede wszystkim jednak kobieco subtelne. Wszystko z fortepianem w tle, na którym (co ciekawe) artystka zaczęła grać dopiero w 2007 roku. Oprócz pianina Julia gra również na skrzypcach.

Musiało się spodobać, bo już w styczniu 2008 roku artystka nagrała w Berlinie swój debiutancki album długogrający It Might Like You. A wszystko z pomocą fanów, którzy za pośrednictwem portalu www.sellaband.com sfinansowali jej projekt. Julia uzbierała w ten sposób 50 tysięcy dolarów (!) dając świadectwo powodzenia idei crowdfundingu, wedle którego pojedynczymi (zazwyczaj symbolicznymi) wpłatami społeczność sama finansuje interesujące ją inicjatywy.

Był to niewątpliwie mocny start jak dla początkującej artystki. Dał jej niezależność i możliwość tworzenia na własnych zasadach. Julia sama napisała teksty i skomponowała utwory a do produkcji, oprócz niemieckich muzyków, zaprosiła również polski kwartet smyczkowy.

W tym momencie może warto wspomnieć, że Julia Marcell tak naprawdę nazywa się Julia Górniewicz i choć obecnie mieszka w Niemczech, to z urodzenia jest Olsztynianką. Swoje teksty pisze w języku angielskim, jednak już na drugim albumie - wydanym w 2011 roku June – w utworze Echo w tle słychać polski akcent:

Osobiście polecam właśnie drugi album, zdecydowanie uderza w mój gust. Artystka odbiega tu formą od swoich poprzednich dzieł. Jest bardzo rytmicznie, oprócz fortepianu i instrumentów smyczkowych pojawia się również perkusja i bębny, dodano też więcej elektroniki. June oferuje składankę różnorodną – mamy utwory skoczne i pozytywne, chwilę później staje się głośno i niepokojąco, zaraz znów łagodnie i nostalgicznie. Kompozycyjnie wszystko jednak tworzy spójną całość.