
12 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
Jimmy Page & Robert Plant - "No Quarter - Unledded"
Niesterowcowy album, wcale nie unplugged
Jimmy Page & Robert Plant - No Quarter (okładka albumu)
(fot. Atlantic/Fontana)
Brnąc w orient w rytm rock'n'rolla nie sposób ominąć płyty, która w latach 90-tych okazała się nie lada atrakcją dla fanów Led Zeppelin, a także przyczynkiem do połowicznej reaktywacji słynnej grupy.
W 1994 roku panowie Jimmy Page i Robert Plant ponownie połączyli swe siły, żeby dodać od siebie trzy grosze w temacie modnych wówczas występów z serii MTV Unplugged (czytaj: aranżacje odpięte od prądu, to znaczy akustyczne koncerty). W temacie występów z tej serii brylowali Eric Clapton (dotychczas kojarzony z raczej zelektryfikowaną muzyką) i Nirvana. Oczywiście było tego znacznie więcej, ale moim zdaniem to Page i Plant poszli najdalej.
„Unledded”, bo taką nazwę przyjęło przedsięwzięcie, to nie jest tylko plumkanie na gitarach akustycznych – Page gra tu na swoim Gibsonie, a jakże – czasem nawet bardzo ostro... Ważniejsze są różnice w aranżacjach – od razu słychać, że obu bohaterów tego występu łączy miłość do muzyki orientu. Świadczą o tym premierowe numery „Wah Wah”, „Yallah” i „City Don't Cry”, nagrane zresztą w Maroku, z udziałem tamtejszych muzyków.
Te inspiracje słychać oczywiście w słynnym, pięknie tutaj zaaranżowanym „Kashmir”, rewelacyjnych wykonaniach „Friends”, „Gallows Pole” czy nowej wersji „No Quarter” i „Nobody's Fault But Mine” (nagranych akurat w Walii).
W ogóle wielką zaletą płyty jest dobór utworów – nie znajdziemy tutaj „Whole Lotta Love”, „Stairway To Heaven” czy „Black Dog” (poza fragmentem tego ostatniego, wplecionym w "Kashmir"). Mamy za to utwory często nieco zapomniane – choćby fenomenalna wersja „The Battle of Evermore”, którego bohaterką tutaj jest zdecydowanie Najma Akhtar, a to za sprawą niezwykłej wokalizy, zastępującej oryginalną partię Sandy Denny.
Płyta, ostatnio wznowiona w wersji DVD i wzbogacona o kilka utworów, ma podtytuł „No Quarter” – to właśnie stało się przyczynkiem do kolejnego konfliktu w obozie dawnego Sterowca – John Paul Jones, który nie wziął udziału w nagraniach, obraził się na dawnych kolegów z zespołu za nowe zaaranżowanie i użycie jako numeru tytułowego jego kompozycji. To jednak temat na inną historię...

