Na odsłuchu
12 osób
Moderatorzy:
    MarcinM

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

22/10/13 od MarcinM

Dumni synowie przeszłości

O Rival Sons słów kilka

W jednym z wpisów wspominałem o grupach, które jak grzyby po deszczu pojawiły się na współczesnej scenie; wyświechtany termin retro może nawet nie oddaje do końca tego, czym jest ta muzyka. Mam wrażenie, że od lat trwa pewna tendencja do sięgania do korzeni w muzyce rockowej. Bo przecież jak wytłumaczyć fenomen White Stripes sprzed kilku lat? Albo, z innej strony, sukces Riverside, grającego progressive rock w raczej niemodnym stylu?

Co do Rival Sons sytuacja jest nieco bardziej klarowna. Amerykanie mają w sobie jakąś naturalność w przemycaniu do swojego grania wpływów bluesa i country. To jest, jak by nie patrzeć, ich dziedzictwo kulturowe. Mimo to mam wrażenie, że spektakularny sukces nieco starszych irlandzkich kolegów z grupy The Answer sprawił, że ktokolwiek chciał zainwestować w tych niezbyt mieszczących się w dzisiejszych muzycznych normach hipisów.

Słuchając muzyki Rival Sons w pierwszej kolejności rzuca się w uszy perfekcja wykonawcza – takiego wymiatania nie znajdziecie w White Stripes i całej fali podobnych grup. Jednocześnie nie ma mowy o bezdusznej kalkulacji, bo właśnie ta muzyka miesza się z krwią i płynie w żyłach chłopaków. Ona determinuje pewien sposób myślenia o graniu. A granie jest w duchu Free (posłuchajcie choćby nagrania „Jordan” i zwróćcie uwagę na wokal) i Led Zeppelin (pełne swobody ale i zadziorne riffy gitarowe nie mogą kojarzyć się chyba inaczej). Czy to nie ironiczne, że obie grupy są brytyjskie?

Grupa zupełnie bez problemu wybiła się, nawet gdy nie wypalił kontrakt z wytwórnią Atlantic. W 2009 wydają własnym sumptem debiutancki album a później zdobywają koncertowe doświadczenie u boku takich gigantów jak Alice Cooper czy AC/DC. Chyba trudno o lepszą szkołę i bardziej spektakularny start.

Całe szczęście zespół nie spoczął na laurach i wydany w 2011 roku album „Pressure & Time” wyrywa z butów już od pierwszych dźwięków. Trzeci album, wydany w 2012 roku „Head Down” mu nie ustępuje, ale mam wrażenie, że dopiero czwórka zweryfikuje Rival Sons i będzie albo ich magnum opus, albo powieleniem schematu. Chociaż czy to powielanie nie wychodzi im zacnie? Ocenę pozostawiam Wam.