Klatka po klatce
7 osób
Moderatorzy:
    AgnesO

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

06/04/14 od Ola

Kryminalny Wes Anderson

i "Hotel Grand Budapest"

W swoich tekstach którymi dzielę się z Wami w ramach bywajtu z reguły poruszam tematy.. cóż.. powiedzmy, że niekoniecznie nowoczesne - choć uniwersalne. Czasami są to tematy trochę bardziej zakurzone. Dziś jednak chciałam poruszyć temat zaskakująco jak na mnie świeży. 

Byłam dziś w kinie na filmie "Grand Budapest Hotel" w reżyserii Wesa Andersona. Część z Was pewnie nieźle go kojarzy - a jeśli nie jego samego to przynajmniej jego twórczość - "Niesamowitego Pana Lisa" albo "Kochanków z księżyca". Ci którzy wybiorą się na niego, licząc na typowo "Andersonowy" film, na pewno się nie zawiodą. Tym razem wraz z bohaterami ruszamy w podróż do tajemniczego państwa Zubrowka, które znajduje się gdzieś w Europie - i w sumie przypomina trochę klimatem Austro-Węgry (temat zmyślonych Państw w Europie środkowo-wschodniej wymaga chyba w ogóle oddzielnej notatki). Dla odmiany mamy do czynienia z wątkiem kryminalnym - niemniej ten film jest chyba najzabawniejszy spośród dotychczasowych produkcji Andersona. tak czy owak - polecam.

Jednak ja nie o tym. Oglądając "Grand Budapest Hotel" nie mogłam przestać zastanawiać się, co stanowi o charakterystycznym stylu Andersona. Jego filmy są tak rozpoznawalne, że wystarczy zobaczyć zaledwie kilka scen, żeby wiedzieć że to musi być jego dzieło. Nawiasem mówiąc - jak sądzicie - czy to komplement dla artysty że jego sposób ekspresji jest tak rozpoznawalny? Moim zdaniem tak.

Wracając jednak do moich kinowych rozważań - co jest takiego charakterystycznego w jego filmach? Myślę że przede wszystkim sposób prowadzenia akcji. Jego filmy są niesamowicie dynamiczne. Nawet jeśli z pozoru nic się nie dzieje, to jednak nie mamy poczucia że właśnie trafiły się dłużyzny -w tym celu niektóre sceny oglądamy jakby w lekkim przyśpieszeniu - co tylko zwiększa dynamizm. Jednocześnie - nie ma scen zbędnych. Wszystko jest po coś. Na dodatek wszędzie jest mnóstwo detali, szczegółów. Szybko, intensywnie - jakbyśmy oglądali pokaz slajdów. Slajd slajd slajd, Dalej.

Podobnie dzieje się z postaciami - każda z głównych postaci jest zintensyfikowana do maximum, jest esencją osoby którą ma przedstawić. Przerysowane, czasem karykaturalne, doprowadzone do granic absurdu lub groteski. Ale jednocześnie jedyne w swoim rodzaju.

Na koniec - humor. Filmy Andersona iskrzą humorem. Jednocześnie jednak są trochę śmieszne, trochę straszne i trochę smutne - ot, po prostu takie życie w pigułce. I gdy pisze te słowa zastanawiam się, czy te styl Andersona nie jest jakoś związany z tym, że jego ojciec prowadził własną firmę reklamową - ta intensywność przekazu która cechuje jego filmy w pewnym sensie oddaje przecież istotę reklamy.

(Oficjalny plakat z filmu Wesa Andersona "The Grand Budapest Hotel", http://en.wikipedia.org/wik...)