Sybin
tam gdzie domy mają oczy
Jest 10 rano. Wchodzę na Piata Mare, rynek starego miasta. Jest puściutko. Z dachów kamienic łypią na mnie przyjaźnie oczy miasta - okienka strychów. Dzięki nim kamienice zdają się żyć i mieć swój własny charakter i temperament, tak jak każda z nich ma swoje niepowtarzalne oczy. Są więc pięcioocy melancholicy, przysypiający dwuocy panowie i wiecznie zdziwione trójokie panie. Kamieniczne nastroje razem z panoramą miasta i Górami Fogarskimi w tle można poobserwować z Wieży Ratuszowej. Cudo!
Sybin to jeden z większych ośrodków kulturowych Rumunii. Kolejna perełka Transylwanii. Miasto jest piękne. Starówka podzielona na Górne i Dolne Miasto, z malowniczym Mostem Kłamców, mnóstwem zakamarków, schodów prowadzących w przedziwne miejsca, freskami w bramach, Basztami i plantami dokoła.
Przy części zachowanych z niegdyś czterdziestu baszt, Rumuni przebrani w stroje z epoki zabawiają turystów tradycyjnym rzemiosłem.
W okolicy jest także sporo różnych muzeów: historyczne, etnograficzne, farmacji. Zaglądając do niektórych budziłam entuzjazm kasjerów, kustoszek i portierów. Dlaczego? Bo byłam jedyną zainteresowaną. W historycznym - osobiście oprowadzał mnie pan portier. Chodził kilka kroków przede mną, otwierał sale, zapalał światło.
W etnograficznym możecie zobaczyć najprawdziwszą egipską mumię, zdecydowanie bardziej jednak polecam Saskie Muzeum Etnograficzne ze zbiorami czysto transylwańskimi.
Najcenniejszym zabytkiem Sybinu jest Kościół ewangelicki. Jego wieża góruje nad starym miastem, więc trudno go przeoczyć i zdecydowanie warto zajrzeć do środka.
W mieście jest także Muzeum Cywilizacji Ludowej, podobno jeden z najniezwyklejszych skansenów w Europie – przebogate i różnorodne. Mi niestety nie udało się do niego dotrzeć i bardzo żałuję. Jeśli będziecie mieli szanse koniecznie się tam udajcie.
