Nowy Świat
Książęcy rezerwat
W zamierzchłych czasach to miejsce nazywano Rajem (dokładnie – Paradiz). Dzisiaj ciężko się nie zgodzić. Nawet klimat w Nowym Świecie (ukr. Novyi Svit, Новий Світ) jest inny niż w odległym o rzut kamieniem (nieco ponad 7 km) Sudaku. Panuje tu łagodniejszy, cieplejszy i bardziej słoneczny mikroklimat – to najcieplejszy zakątek Krymu.
Jeżeli jesteśmy już w Sudaku, dostać się tu łatwo. Wystarczy złapać marszrutkę z dworca autobusowego lub przystanku przy twierdzy genuińskiej. Ta druga opcja to gwarancja niesamowitego tłoku, nawet poza ścisłym sezonem. Potrzeba dużo zacięcia, żeby się wepchnąć. Dlatego wracając, dobrze jest czatować na przyjazd transportu powrotnego.
Nowy Świat to miasteczko ekscentrycznego skandalisty, księcia Lwa Golicyna. Sporo tu budynków należących do zakładów winiarskich, założonych przez niego pod koniec XIX wieku. Ciężko nie skusić się na lampkę słynnego czerwonego wina musującego. Golicyn właściwie zapoczątkował uprawę winorośli na Krymie (jadąc do Sudaku, po drodze zobaczymy kilometry winnic), a swoje wino sprzedawał po kosztach na targowiskach w Moskwie. Miał podobno utopijne marzenie o zastąpieniu rosyjskiej wódki szampanem. Cóż, to mu się nie udało. Ale na pewno udało mu się zaszczepienie winnej pasji na Krymie.
Klejnotem Nowego Światu jest rezerwat botaniczny na cyplu, zwany carską ścieżką lub ścieżką księcia Golicyna (wstęp płatny). Absolutnie nie polecam w sezonie, tłumy turystów nie pozwolą cieszyć się tym miejscem, a ludzie na każdym zdjęciu zepsują każdy widok. Czyli zostaje maj i wrzesień, ewentualnie pełne lato, ale we wczesnych godzinach porannych, tuż po otwarciu.
Skalny sufit przygniatający winne piwniczki, fot. M. Jabłoński
Idziemy ścieżką wytyczoną według niektórych źródeł jeszcze w starożytności, miejscami wyrytą w skalnych półkach, wysoko nad Morzem Czarnym. Jest jak w raju. Przejrzysta, lazurowa woda, mieniąca się w słońcu, chmary meduz przy brzegach, potężne grafitowe skały opadające pionowo do morza, przedziwnieposkręcane sosny (bardzo rzadkie gatunki, sosna krymska i sudacka), ogromne formacje skalne o przeróżnych kształtach. I morska bryza, pachnąca słońcem i solą. Szczęśliwcom może się udać wypatrzyć stadko delfinów. Po drodze natkniemy się na Grotę Golicyna, wielką pieczarę, przystosowaną przez niego do przechowywania win. I tu znów, jak często na Krymie, kultura przegrywa z naturą. Winna piwniczka wydaje się całkiem błędnie chucherkiem, niewielkie kamienne okna znikają w konfrontacji z ogromem skalnych ścian dookoła, a szczególnie pochyłym skalnym sufitem.
Typowy widok ze ścieżki. Na dalszym planie widać kamienny murek, odgradzający drogę od urwiska, fot. M. Jabłoński
Można spokojnie spędzić tu cały dzień. Zejść na plażę, gdzie zamiast kamieni jest już prawie piasek, zrobić piknik, a potem podążać rozlicznymi ścieżkami na półwyspy i liczne wzgórza. Będzie ciężko w upalne dni, bo na całej ścieżce nie ma zbyt wiele zacienionych miejsc. Właściwie tylko przyjemnie chłodna Grota Golicyna. Ktoś chętny na dzień w raju?
Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):
