Droga. Byle tania.
6 osób
Moderatorzy:
    Agata mrtswtk

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: przed publikacją
RSS RSS
Zarejestruj się

22/01/14 od Agata

Workcamp – wolontariat sposobem na zobaczenie kawałka świata

Od dawna wiadomo, że jednym z najlepszych sposobów na podróżowanie jest połączenie go z wolontariatem. Mamy co robić, gdzie spać i co jeść. Ale nie każdy chce albo może wyjechać na kilka miesięcy do Kambodży czy Chile. Workcampy, czyli krótsze wyjazdy od dwóch tygodni do maksymalnie czterech, to idealny kompromis. 

Czym to się je

W Polsce jest kilka organizacji, które zajmują się wysyłaniem wolontariuszy na krótkoterminowy wolontariat. Różnią się głównię wysokością składki członkowskiej, bo często korzystają z tej samej bazy projektów. Niekiedy składka to ok. 1000 złotych. Dlatego ja przez lata wyjeżdżałam z polskim oddziałem Service Civil International (ich polska gałązka to Jeden Świat w Poznaniu), gdzie roczna składka plus opłata za workcamp oscylowała wokół 250 złotych.

Na czym w ogóle polega workcamp? Na stronie internetowej SCI w okolicach marca zaczynają się pojawiac projekty na nadchodzące lato, w maju wyszukiwarka zazwyczaj jest już pełna. Projekty są na całym świecie – od Hiszpanii i Francji, przez Ukrainę i Rosję, Ekwador, Stany Zjednoczone, Palestynę, aż do Japonii. Są podzielone tematycznie w zależności od tego, jakiej pracy szukamy. A więc można opiekować się starszymi, dziećmi albo niepełnosprawnymi, przygotowywać festiwale, odbudowywać szkoły, uprawiać ziemię, sprzątać miasta... Wybór jest naprawdę ogromny, projekty odbywają się zarówno na głębokiej prowincji, jak i w dużych miastach. Każdy jest dobrze opisany, zaczynając od warunków mieszkaniowych, przez pracę, po czas wolny.

Zbieranie siana w upale Zbieranie siana w upale (A. Kozłowska)

Zgłosić się może każdy, niezależnie od płci i wieku (jeżeli są ograniczenia wiekowe, jest to zanzaczone w opisie projektu). Wolontariusze są z całego świata, z zaznaczeniem, że na jednym projekcie nie możą pracować więcej niż dwie osoby z tego samego kraju. Wystarczy wybrać interesujące nas projekty i uszeregować je w kolejności od najbardziej nas interesującego, wypełnić wniosek, wpłacić składkę i czekać na decyzję.

Praca na workcampie

Jak wyglądają projekty z SCI? Pracuje się od poniedziałku do piątku, zazwyczaj osiem godzin (wyjątkiem są cieplejsze kraje, tam pracuje się krócej), weekendy są wolne. Wolontariusze mają zapewnione jedzenie i dach nad głową. To pierwsze zazwyczaj przygotowują sami z zapewnionych produktów, a to drugie bywa różne. Od sypiania pod namiotem ze sławojką, przez celtycki dom z prysznicem raz na trzy dni, ogromną salę gimnastyczną, po pokoje w rodzaju agroturystyki, a nawet zamek. Lepiej mieć śpiwór i karimatę, ale te szczegóły zostaną nam podane w broszurze informacyjnej już po zaakceptowaniu na dany projekt. Dodam jeszcze, że na czas projektu jesteśmy ubezpieczeni.

Takiego sprzętu używaliśmy, oczyszczając średniowieczne mury Takiego sprzętu używaliśmy, oczyszczając średniowieczne mury (A. Kozłowska)

Co z czasem wolnym? Często jest organizowany, wolontariusze mają zapewniony transport, propozycje wycieczek, poznawania regionu... To dobra okazja na zobaczenie kraju od kuchni, z jego mieszkańcami jako przewodnikami, zwiedzając nieoczywiste miejsca. Jeżeli będziemy mieć farta, nasz projekt wypadnie w jakieś miejscowe święto. W ten sposób byłam na dwóch weselach na wschodzie Turcji i świętowałam 1 sierpnia w Szwajcarii.

Koszty

Wolontariusz ponosi koszty dostania się na projekt i powrotu z niego. Za to odpadają wszelkie noclegi i jedzenie. Podróżując po kraju zanim zaczniemy pracę lub już po jej skończeniu, dobrze sprawdzić, gdzie odbywają się inne projekty – zawsze można poprosić o możliwość przespania się gdzieś w kącie. Kilka lat temu, zwiedzając Portugalię przed projektem w Obidos, wpadłam na dwa dni na południowe wybrzeże, wolontariusze pomagali tam w organizacji jazzowego festiwalu. Pracowałam z nimi, a przy okazji zobaczyłam słynne Algarve i posłuchałam Diany Krall na żywo.

Dlaczego tak?

Takie krótkie projekty to świetne doświadczenie. Na tyle krótko, że nie zawalimy studiów albo pracy. Świetni ludzie z całego świata, których potem będziemy odwiedzać (a oni nas). Możliwość obejrzenia kraju od kuchni, nie do końca jako turysta. Nie chodzi tylko o kierunki dalesze (ważna wiadomość – za większość projektów w Azji i Ameryce Południowej pobierana jest dodatkowa opłata), równie ciekawie może być całkiem blisko. Sądzę, że nigdy nie spędziłabym miesiąca w Szwajcarii – gdyby nie wolontariat, zwyczajnie nie byłoby mnie na to stać.

Mieszkałam w zamku, odnowionym tylko od frontu Mieszkałam w zamku, odnowionym tylko od frontu (A. Kozłowska)

Tych kilku tygodni nie da się opisać. Wytwarza się niesamowita atmosfera, właściwa tylko tym projektom. Ludzie znają się krótko, a jakby znali się od zawsze. Razem jedzą, pracują, gotują, spędzają wolny czas, śpią... A rąbanie drzewa od rana do wieczora, budowanie chodników, koszenie łąki i kopanie zbiornika to świetna odmiana po całorocznej wytężonej pracy za biurkiem. Połączenie przyjemności podróżowania, bo każdy po projekcie albo przed nim zwiedza to i owo, z pożyteczną dla społeczności pracą.

I last but not least, ćwiczymy język, bardzo intensywnie.